niedziela, 5 stycznia 2020

By przeżyć

~Dla wszystkich, którzy nie przeżyli, chociaż przeżyli za dużo

jak możesz tak kłamać
patrząc wprost w me oczy
jak możesz być aż tak ślepy
patrząc z tym kpiącym uśmiechem
mówisz mi ciągle że nic nie przeżyłam
dopiero mnie czeka to piekło zwane życiem
jak twoje usta mogą wypluwać takie bzdury
pieprzysz ciągle te same głupoty
jak mogę wiedzieć co to życie
gdy dźwigam ciężar nie jednego z nich
mówisz że jestem jedynie gówniarą
ale i ja ponoszę odpowiedzialność
chcąc stworzyć sobie świat który nie będzie piekłem
jak możesz mi wmawiać że teraz mam raj
gdy wokół mnie żyje tyle potworów
twierdzisz że oni są nieważni
kiedy to oni wysłuchiwali mnie
gdy ty wolałeś mi mówić jak głupia jestem
oddałabym wszystko co mam dla nich
a ty powtarzasz że rodzina najważniejsza
mając na myśli więzy krwi
ale ta rodzina nadal nie widzi
jak skulona w łóżku płaczę z bezsilności
jak gryzę rękę by z ust nie wyrwał się szloch
jak pragnę na tę chwilę zniknąć
ciągle coś tracę
ciągle cierpię
ale ty mi mówisz, że nic nie przeżyłam jeszcze
więc jak wygląda życie
skoro to nie płacz i śmiech
nie nagrody i straty
nie bliscy i wrogowie
nie bicie serca i oddech
w takim razie co ja robię skoro nie żyję
wyjaśnij mi co mam zrobić być żyć
skoro to nie miłość strach ból szczęście
jak twoje życie różni się od mojego
to że ty pracujesz
ja też pracuję teraz zdobywając wiedzę
to że nie mam dzieci i męża
ja również czuję obowiązek dbać o przyjaciół
którzy bliżsi mi od rodziny
co jest tym czymś
co umniejsza wadze mojego życia
przestań pieprzyć kłamstwa w które sam wierzysz
jestem tutaj
może niekoniecznie dla ciebie
jednak jestem i żyję
bo jednak jest ktoś dla kogo żyję
inaczej dawno by mnie tu nie było
albo w ogóle bym się nie zjawiła
jestem by przeżyć
tyle ile los mi tylko pozwoli
jestem by przeżyć
razem z nimi wszystkimi
i chociaż pojawiasz się ty z tymi kłamstwami
że nic jeszcze nie przeżyłam bo jestem głupią gówniarą
to będę żyła nadal
by przeżyć

niedziela, 22 grudnia 2019

Posłaniec

Wpatrywałam się beznamiętnym wzrokiem w ciemny marmur nagrobka. Doskonale wiedziałam, że wpadłam w stan dziwnej apatii, ale nie mogłam zebrać sił, by cokolwiek zrobić. Moje kończyny zdrętwiały od dłuższego bezruchu, ale i chłodu, jaki panował tego październikowego dnia. Wiatr muskał moją odkrytą skórę twarzy, delikatnie szarpał kosmykami włosów i osuszał z policzków łzy, które nieprzerwanie wypływały spod moich powiek. Widok wypalonych świec ciążył mi na sercu, a wyryte słowa na płycie zaciskały się na moim gardle.
— To już ponad miesiąc — szepnęłam, a może tylko wydałam ochrypły dźwięk.
— Pewnie za nimi tęsknisz.
Gwałtownie odwróciłam się, wyrwana z otępienia, gdy ktoś o niezwykłej barwie głosu zaznaczył swoją obecność blisko mnie. Puls nagle wzrósł, a przez ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, pozostawiając gęsią skórkę. Cała moja uwaga skupiła się na osobie, która zdołała bezgłośnie usiąść obok mnie na niewielkiej ławeczce, albo to ja, będąc w letargu, jej nie zauważyłam. Ową postacią okazał się młody mężczyzna, trzeba przyznać, przystojny jak Apollo. Jego włosy w kolorze piasku były lekko falowane, a oczy przenikliwie niebieskie. Siedział w bardzo rozluźnionej pozie, a wśród kilkudniowego zarostu czaił się zadziorny uśmiech. Patrzył się na mnie tak, że czułam się zmieszana, ale szybko się pozbierałam i z irytacją otarłam wierzchem dłoni mokre policzki.
— Kim ty jesteś? — Odsunęłam się od niego.
— Różnie mnie określają, ale możesz na mnie mówić Finn. Zobaczyłem, jak płaczesz i postanowiłem pomóc — odpowiedział mi, odwracając się w stronę grobu.
— Finn? To jakiś pseudonim? Bawisz się w Zbawcę świata czy Supermana? Poza tym nie potrzebuję pomocy, więc możesz odejść. Dziękuję za troskę, ale wszystko w porządku.
Mężczyzna jedynie wzruszył ramionami, a ja chociaż zdenerwowana, nie potrafiłam wstać i po prostu odejść, nie umiałam też zacząć krzyczeć na tego człowieka. Raczej nie chciał zrobić mi krzywdy... Dlatego uspokoiłam się trochę i również spojrzałam na miejsce spoczynku rodziców, czując się, jakby żołądek podszedł mi do gardła.
— Mów, co ci leży na sercu. Poczujesz się lepiej.
Zerknęłam na niego kątem oka, a Finn jakby na zawołanie uśmiechnął się do mnie, zapewne chcąc dodać mi otuchy. Siły całkiem mnie opuściły i zgarbiłam się, opierając łokcie na kolanach.
— Podobno milczenie jest złotem — mruknęłam pod nosem.
— To, że milczysz, nie znaczy, że nie masz nic do powiedzenia. Znam te sentencje. No dalej, wyrzuć to z siebie.
Westchnęłam, zastanawiając się, czy to na pewno dobry pomysł, ale doszłam do wniosku, że prawdopodobnie, gdy się rozejdziemy to już więcej go nie zobaczę, a to, co miałam ochotę powiedzieć w żaden sposób mi nie zaszkodzi.
— Wydaje mi się, że ich zawiodłam, że mogłam zrobić coś jeszcze, by utrzymać ich przy życiu, znaleźć lepszych specjalistów chociażby, sama nie wiem... A tak, to już ich nie ma — rzekłam i skrzywiłam się, czując gorzki posmak żalu.
— Może i mogłaś coś jeszcze zrobić, ale nie możesz teraz gdybać. Żałoba jest nieunikniona, ale pamiętaj, że ty nadal jesteś żywa i masz życie przed sobą. Skoro oni kochali cię tak mocno, jak ty ich, to nie chcieliby, żebyś zmarnowała ten czas, który ci pozostał. — Dotknął moje ramię, ale zaraz zabrał dłoń, po czym dodał. — Rodzice przekazują, że dobrze im tam, gdzie są oraz że kochają cię najbardziej na świecie.
Odwróciłam się na dźwięk jego ostatniego słowa. Ciepły powiew wiatru smagnął moje zziębnięte ciało. Finna już nie było. Pozostało jedynie powoli opadające białe piórko, na którego widok lekko się uśmiechnęłam.

niedziela, 15 grudnia 2019

Lustro

Najgorzej jest w nocy
Gdy leżąc w łóżku
Wpatrujesz się w ciemność przed sobą
W tę pustkę
Tak jakbyś patrzył w lustro

sobota, 23 listopada 2019

Brak

Brakuje mi kogoś komu nie brakuje mnie
Wpatrzona w wieczne sny nie czuję czasu
Okaleczone serce również nie chce zabliźnić ran
Piasek przesypuje się pomiędzy moimi dłońmi
Ucieka pomiędzy palcami
Nawet nie było punktu kulminacyjnego
Gdy akcja się rozpłynęła pozostawiając gorzki smak
Pozostaje mi być i czekać aż powróci upływ czasu
Zaleczy to co otwarte
Uśmierzy to co bolesne
Zamknie to co się powinno już dawno zamknąć
Gdy w końcu napisze kolejny rozdział
A po poprzednim pozostanie jedynie niemy odgłos jego istnienia
Bo to co najgorsze złamało to co najlepsze
Cała ja to jedna ruina
A on pozostawił zdezorientowaną mnie w niej
Szukam powodów celów przesłań i samej siebie
Bo ja już nie istnieję
Zaginęłam pod gruzami razem z własnym ja

sobota, 16 listopada 2019

Trudy rodzicielstwa, czyli jak wychować i nie dać się zwariować

Wsiadam do auta na miejsce kierowcy i opieram czoło na kierownicy. Słyszę trzask zamykanych drzwi od strony pasażera. Daję sobie chwilę na uspokojenie nerwów, wzdycham głośno i podnoszę głowę, patrząc na swojego syna. Włosy ma mocno potargane, ubrania wymięte, a koszulkę nawet podartą. Z rozciętej wargi nadal powoli wypływała strużka krwi, a podbite oko, nie dość, że spuchnięte, to zaczęło sinieć. Obiektywnie oceniając, wyglądał jak siedem nieszczęść.
— Ja wiem, że źle zrobiłem i w ogóle, ale on mnie sprowokował. Znosiłem, jak mnie wyśmiewał, naprawdę zaciskałem zęby, ale potem zaczął ciebie wyzywać. Gadał same bzdury i nie wytrzymałem. Przywaliłem mu, on mi oddał i zaczęliśmy się szarpać, nie chciałem tego, przepraszam, ale nie mogłem mu pozwolić na to wszystko. Mówił, że zrobisz wszystko za grosze, że przez ciebie tata odszedł, że wyglądasz jak bezdomna i inne gorsze rzeczy. Powinienem zgłosić to nauczycielowi, zignorować go, wiem, ale puściły mi nerwy. Przepraszam. — Zanim zdążyłam się odezwać, zaczął mówić szybko i nieskładnie, że ledwo go zrozumiałam.
Chłopak spuścił głowę i wykręcał sobie ze stresu palce. Adrenalina już z niego zeszła, bo co chwila krzywił się z bólu. Przyglądałam mu się chwilę, a potem znów westchnęłam.
— Posłuchaj mnie, nie wiem, czy cię pochwalić, czy ochrzanić. Nie możesz się wdawać w bójki. Przemoc nie jest rozwiązaniem i ty o tym doskonale wiesz. Jednak nie mogę nie wziąć pod uwagę, z jakiego powodu zacząłeś się bić — powiedziałam zrezygnowana. — Musisz nauczyć się radzić sobie z nim.
— Nie da się, jak się nie odzywam to jeszcze bardziej mnie wkurza — burknął. 
Zaśmiałam się, widząc naburmuszonego dwunastolatka. Wyglądał, jakby się śmiertelnie obraził na cały świat.
— Na każdego jest jakiś sposób. Może, zamiast obijać sobie twarze albo obcesowo go ignorować, zrób coś innego. Na przykład, gdy zacznie cię wyzywać mów mu coś miłego. Jak uczepi się naszej rodziny powiedz, że cieszysz się, że on ma wspaniałą. Zbijesz go tym z tropu, nie będzie wiedział, co odpowiedzieć. W głowie masz coś takiego jak mózg, używaj go czasami. — Poczochrałam jego czarną czuprynę. — Poza tym nie przejmuj się tym, najważniejsze, że ty znasz prawdę. 
— Nie jesteś beznadziejna, jesteś najlepszą kobietą i mamą we wszechświecie, a tata odszedł, bo tak zdecydował i był głupi. — Spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem.
Nie mogłam się powstrzymać i przyciągnęłam go do siebie, ale obolały nastolatek syknął, więc ze śmiechem musiałam go puścić. 
— Dobrze, skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy i mam nadzieję, że nie będę już wzywana przez dyrektorkę szkoły, to ustalmy twój szlaban. Kara cię nie ominie. 
— Mamo! — jęknął zrozpaczony, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
Powstrzymałam rozbawienie i starałam się utrzymać poważny wyraz twarzy. Nic nie zaszkodzi trochę się podrażnić z synem i poprawić mu humor. 
— Tygodniowy szlaban na jedzenie brukselki, której tak nie cierpisz. I ani dnia krócej, młody człowieku. Musisz ponosić odpowiedzialność za swoje czyny — powiedziałam twardym tonem.
Potrzebował chwili, żeby przyswoić sobie to, co mu przekazałam. Właśnie przez ten moment wpatrywał się we mnie jak ciele w malowane wrota. Potem jednak podjął grę.
— Chociaż z ciężkim sercem, ale pokornie przyjmę na siebie konsekwencje. — Teatralnym ruchem położył dłoń na klatce piersiowej i pochylił głowę.
— Wracajmy do domu, musimy ci przyłożyć lód do tego lima.
Zaczęliśmy się głośno śmiać, a ja w międzyczasie odpaliłam samochód i wyjechałam ze szkolnego parkingu.

niedziela, 8 września 2019

Rany

Liżę rany
A jestem tylko pieprzonym człowiekiem
Strupy jedynie miękną
Wznawiam krwawienie
Pozostaje mi czekać
Aż do bólu przywyknę
Albo stanę się psem
I ślina zacznie mnie leczyć

czwartek, 22 sierpnia 2019

Samotność

Dzieci w Afryce umierają z głodu
Ludzie na świecie umierają co pół minuty
Ziemia umiera z każdym kolejnym dniem
Pierdolę to wszystko
Jestem pieprzoną egoistką
Jedyne co pragnę
Niech mnie ktoś przytuli 
Pogłaszcze po głowie
I nie pozwoli mi umierać
Bo jako martwa
Nie rozwiążę problemów świata
Nie zrobię już nic 
A tym bardziej nie ucieknę  
Od samotności