czwartek, 1 listopada 2018

Niewysłany trzeci list

1 września naszego roku

Wiesz, sama nie wiem, co mi odwaliło, że postanowiłam napisać jeden list także do ciebie, ale w gruncie rzeczy ma to jakiś swój sens. W końcu mam już cię dosłownie dość. Naprawdę, nie wiem, jak mogłam wytrzymać z tobą tyle lat razem w klasie. Skoro nie mogę cię zabić ani chociażby pobić, to przynajmniej wyżyję się na tym kawałku papieru, żeby zachować kontrolę nad sobą.
To już na pewno nie jest zwykła niechęć do kogoś, czy sprzeczne zdania i poglądy. Między nami jest taka nienawiść, że cały czas prowadzimy cichą i oficjalnie niewypowiedzianą wojnę. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawy. Ty przecież to wszystko zaczęłaś, ciągnie się to już tak długo, że nawet nie pamiętam, jak to się stało, ale jestem pewna, że to ty jesteś winna rozpoczęcia tego.
Tak teraz myślę, czemu ty mnie tak znienawidziłaś. Sama najchętniej to bym cię najzwyklej w świecie ignorowała. Po co mamy sobie zatruwać nawzajem życie, skoro już i tak jest ono pojebane? Jednak ty wolisz ciągle słać w moją stronę zaczepki i prowadzić słowne potyczki. Czasami posuwasz się nawet do nieczystych zagrań i nie mówię tu o podłożeniu nogi, jak idę do tablicy, czy specjalne uderzenie mnie piłką na lekcji wychowania fizycznego. Bardziej chodzi mi o udupianie mnie u nauczycieli, podszywanie się pode mnie i rozpowiadanie takich plotek o mnie, że nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać.
Mimowolnie odgrywam ci się pięknym za nadobne, nie dając ci sobą pomiatać, ale tworzy to jedynie zamknięty krąg, który powtarzamy cały czas. Męczy mnie to już.
Chciałabym cię chociaż trochę zrozumieć i dowiedzieć się, jaki jest motyw twoich działań. Dlaczego ja, co ci takiego zrobiłam, że teraz się mścisz przy każdej możliwej okazji?
Wydaje mi się, że to będzie dotychczas najkrótszy list, bo nie mam zbyt wiele do napisania. Miotają mną sprzeczne emocje, bo jednocześnie jestem na ciebie niezwykle wściekła, a z drugiej po prostu ciekawa i lekko rozżalona, że między nami toczy się codziennie nowa bitwa. Jedynie czekamy, która z nas pierwsza skapituluje.
To smutne.
Ewentualnie to moja burza hormonów przed okresem daje mi się w kość i robi ze mnie mięczaka.
W każdym razie chciałabym to już zakończyć i pomimo tego, że raczej nie udałoby się nam nawet zakolegować, bo zbyt wiele słów i obelg skierowałyśmy przeciwko siebie, to czemu nie miałybyśmy przyjąć rozejmu i zawieszenia broni. Mam ochotę ci to zaproponować, ale wiem, że prawdopodobnie jedynie mnie wyśmiejesz, jednocześnie wyzywając jeszcze.
A może po prostu tchórzę i nie potrafię ci spojrzeć w oczy. Szczerze mówiąc, nie zrobiłam tego, od kiedy to poszarpałaś mnie ze swoimi przyjaciółkami za szkołą i trochę pogroziłaś. Wiesz, tej sytuacji to się nawet nieźle przestraszyłam, ale próbowałam nie dawać po sobie oznak strachu.
Zdecydowanie nie wiem, co mogłabym ci jeszcze przekazać, niewiele nas łączy i oprócz negatywnych uczuć i pewnego rodzaju żalu i niezrozumienia, nie ma nic więcej, co mogłabym ci wypomnieć.
Czuję, że to, co piszę, jest całkowicie bez ładu i składu, a do tego nie ma najmniejszego sensu, ale przynajmniej czuję się trochę lepiej. Zresztą to nie musi być jakieś arcydzieło sztuki godne nagrody Nobla, przecież nawet nikt tego na oczy nie będzie widział, ale i tak czuję się źle, że piszę coś tak chujowego.

Ciągle nienawidząca

P.S. Przez ciebie nawet dobrego listu nie umiem napisać, który dobrze by mnie wyrażał. Tak, żebym chociaż sama siebie bym zrozumiała. Teraz nawet nie wiem, czemu wszystko zrzucam na ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz