wtorek, 31 lipca 2018

Pokrętła

Ludzie zdecydowanie zbyt często wierzą w to, co zobaczą niż w to, co jest prawdą. Wielokrotnie przecież można się przekonać, że pozory mylą. Zaraz wam pokażę, o co mi chodzi.
Dosyć młoda kobieta siedziała na drewnianym krześle i uśmiechała się delikatnie do dziewczynki siedzącej jej na kolanach, która zawzięcie o czymś mówiła do niej. Stwierdzilibyście, że to naprawdę uroczy obrazek, ale ja jeszcze dodam do niego uroku. Po pokoju biegał czarnowłosy mężczyzna, mając na ramionach chłopca wymachującego rękoma i krzyczącego różne rozkazy. Normalnie pełna i szczęśliwa rodzinka, prawda? Jednak jak wspominałam, pozory mogą nas nieźle zaskoczyć. No bo, czy zgadlibyście, że ta kobieta i ten mężczyzna to tak naprawdę Smoczy Jeździec i elf? I może macie rację, że są parą, ale w żadnych wypadku nie są to ich dzieci. Nie pomyśleliście, że w ogóle nie są do nich podobne? Chyba że wy naprawdę widzicie podobiznę, chociaż kobieta posiada bladą cerę, białe włosy i błękitne oczy, mężczyzna za to czarne włosy, zielone oczy i elfie uszy, a dzieci to niebieskoocy blondyni. Tak więc, jak niedawno wspomniałam, między dorosłymi a tą dzieciarnią nie ma żadnego pokrewieństwa.
— Ciociu Vitani? — Dziewczynka nagle przerwała swój wywód.
— Tak? — Albinoska spojrzała na nią wyraźnie zaciekawiona.
— A moi rodzice to jak się poznali? Żadne z nich nie chce nam tego zdradzić. — Ostatnie zdanie powiedziała oskarżającym tonem, marszcząc gniewnie brwi.
Vitani z ledwością zdusiła w sobie śmiech i spojrzała na równie rozbawionego Lethien'a, który zatrzymał się na chwilę, by odsapnąć.
— No właśnie, nic nie chcą mówić. — Chłopiec na ramionach podskoczył, stracił równowagę i gdyby nie refleks elfa, wylądowałby na podłodze.
Lethien dla bezpieczeństwa odstawił młodzieńca na ziemię i sam usiadł na niej z powodu ogólnego zmęczenia. Zabawa z małolatami potrafi być naprawdę męcząca. Oparł głowę o nóżki młodej damy i westchnął ciężko.
— Nie zostaliśmy dokładnie wtajemniczeni w tę historię, ale jeśli mnie pamięć nie myli, to poznali się już za takich dzieci, jakimi wy jesteście. Mieszkali w tej samej wiosce. Później musieli się rozstać na jakiś czas i spotkali się ponownie niedługo po tym, jak wujek Shiro musiał lecieć ze mną na specjalne szkolenie i Yami została sama — powiedziała Vita.
Dwójka dorosłych z całych sił starała się nie wybuchnąć nagle śmiechem, ale i tak nie powstrzymali się od szerokich uśmiechów i posyłanych sobie jednoznacznych spojrzeń. Te bliźniaki potrafiły rozłożyć na łopatki swoimi ciekawskimi pytaniami dosłownie każdego. I trudno było określić czy to wada, czy zaleta, ale pewne było, że ich rodzice nie raz będą jeszcze przez nich załamani.
— No ale jak to? Spotkali się i tak po prostu bum i się zakochali? A gdzie romantyczne randki, nieśmiałe spojrzenia, bukiety z kwiatami, czekoladki i strzały amora? — Oburzyła się dziewczynka.
— To chyba zaczęło się na pralce albo w wannie — parsknął Lethien.
— Nie słuchajcie go Pokrętła, głupoty gada — powiedziała szybko kobieta, zanim zaczęliby się pytać, o co chodziło elfowi.
Albinoska nie chciała, żeby rozmowa zeszła na temat tego, skąd się biorą dzieci, szczególnie że nie była pewny czy opowiedzieć im o kapuście, bocianie, czy wymyślić jeszcze inne historie. Nie miała serca wywinąć się od odpowiedzi słowami, że jak będą duzi to się dowiedzą. Te słodkie oczka działają cuda i wywierają naprawdę ogromną presję na ofierze.
— Nie wiemy, jak to się stało, że się zakochali. Nie tylko wam nie chcą tego wyjawić. Jednak myślę, że to była wspomniana strzała amora — dodała, widząc ciągle nieusatysfakcjonowane miny Pokręteł.
Nagły krzyk z piętra nad nimi w domu, w którym się wszyscy znajdowali, sprawił, że Lethien nie wytrzymał i zaczął się niekontrolowanie śmiać, a Vitani skrzywiła się i z zażenowaniem spojrzała na ścianę przed nią. Bliźniaki za to spojrzały zaciekawione na kobietę.
— Ciociu, co rodzice robią na górze? — zapytał chłopiec.
Vita czuła jak jej policzki stają się coraz bardziej czerwone. I co miała odpowiedzieć siedmioletnim dzieciom w takiej sytuacji, na szczęście od udzielenia odpowiedzi na pytanie uratował ją jej ukochany.
— Starają się o rodzeństwo dla was. — Ledwo wydusił między spazmami śmiechu.
Vitani chrząknęła, cała ta sytuacja stawała się dla niej coraz bardziej krępująca.
— Wujek kłamiesz, jakby robili dla nas rodzeństwo za każdym razem, jak tak krzyczą, to już dawno byłoby nas tu bardzo dużo i nie zmieścilibyśmy się w tym domu! — Oburzony chłopiec wydął policzki, przez co wyglądał jak chomik.
Yami, Isaac, jaki wy dajecie przykład swoim dzieciom, pomyślała załamana Vita.



Witajcie!
Ze względu, że nie było mnie przez kilka dni, bo mnie praktycznie w domu nie było i nie miałam przy sobie swojego kochanego laptopa, na którym jest cały mój dorobek pisarski, dodaję dzisiaj dwa opowiadania. Tak na przeprosiny. 
Jedno takie trochę przepełnione uczuciami, które mi towarzyszyły podczas czegoś co mnie inspirowało, nie pamiętam niestety, co to było, a drugie przepełnione moją głupotą i wygłupami podczas lekcji informatyki. Wtajemniczeni wiedzą, o co chodzi c;
Ogólnie to u mnie takie wow, jak weszłam dzisiaj, bo patrzę i prawie dobiliście do 700 rozdanych niezapominajek, za co serdecznie dziękuję.
Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz