wtorek, 9 października 2018

Połączyła nas ławka szkolna

Według uczniów z jakiejkolwiek szkoły, czy to podstawówki, czy nawet z różnych kierunków studiów lekcje były nudne. Nie ma w tym większego przekazu, po prostu na większości godzin nudzą się i próbują robić cokolwiek innego, a najlepiej w ogóle się zerwać. Tak było, jest i będzie. Nawet jeśli nauczyciele nie wiadomo jak się starali, to ciągle były one nieciekawe. Mogli robić różne zadania, dzielić na grupy, zadawać pracę domową z długoterminową datą oddania jej, zmieniać taktyki prowadzenia lekcji, uśmiechać się bądź krzyczeć. To nie pomogło. W końcu młodzi ludzie to istoty o bardzo leniwym usposobieniu, którym wydaje się, że dorośli na tyle, że nie muszą się już uczyć, ewentualnie nie przyda im się to w życiu. Dopiero jako dorośli myślą, jak to dobrze by było powrócić do szkoły. Jednakże są wyjątki i nie zapominajmy o tym, bo nie zawsze było aż tak źle.
Ja jednak praktycznie leżałam na ławce szkolnej i wystukiwałam na niej palcami niezidentyfikowany rytm. Nudziłam się tak bardzo, że najchętniej to bym poszła spać, gdyby nie matematyczka, która obserwowała każdego bacznie i tylko czekała, aż ktoś popełni błąd i będzie mogła wstawić mu uwagę, albo chociaż powrzeszczeć na niego. Szkoda tylko, że nie zwracała uwagi na te osoby, które nagminnie przeszkadzały innym, podczas gdy tym, którzy dla przykładu, raz odpowiedzieli coś koleżance z ławki, już chciała uwagi i jedynki wstawiać.
Nigdy nie lubiłam siedzieć w klasach, bo kurz startej kredy dusił mnie, a krzesła były tak niewygodne, że musiałam siedzieć w dziwnych pozycjach, aby nie drętwiały mi nogi, jak i tyłek. Ziewnęłam głośno, nie fatygując się zasłonięciem ust dłonią. Tępo wpatrywałam się w powierzchnię ławki, próbując się skoncentrować na tym, co mówiła pani. To wcale nie było takie proste, szczególnie jak dekoncentrowało mnie otoczenie. Rozmowy, podawane liściki, podbieranie rzeczy niczym małe dzieci. Westchnęłam zrezygnowana i rozejrzałam się po naszej niewielkiej klasie. Widząc zachowanie poniektórych osób, zastanawiałam się, czy trafiłam do właściwej grupy edukacyjnej, bo oni wyglądali mi na przedszkolaki. Oczywiście były osoby normalne, ale chyba zawsze w klasie jest ktoś, przez kogo załamujesz ręce.
Trzymałam między palcami ołówek i machałam nim energicznie. Na początku miałam w planach narysować coś lub napisać jakieś opowiadanie, ale nie miałam weny twórczej. W końcu postanowiłam sobie po bazgrać po ławce, przecież od tego chyba jest, no nie? Robiłam to ołówkiem, aby w razie, gdyby nauczycielka się czepiała, to mogłabym to zetrzeć. Wolałam to niż odkupywać ławkę. Rysując szlaczki i dziwne wzorki, wpadałam na genialny pomysł. Starłam gumką wszystko, co zdołałam wytworzyć i zaczęłam pisać. Musiałam kilka razy poprawiać litery, aby mieć pewność, że nie zetrą się przypadkiem. Nie było to coś wymyślnego, po prostu „Kto tutaj siedzi?”. Starałam się, żeby to zdanie nie było duże, ale dobrze widoczne i rzucające się w oczy. Uśmiechnęłam się zadowolona ze swojej pracy, po czym znów wróciłam do bezczynnego patrzenia się, tym razem w okno. Lało i to całkiem porządnie. Nie wiem, jak mogłam nie zauważyć kropel deszczu rozbijającego się na szybach i nie usłyszeć charakterystycznego dźwięku. Pomimo wszystko lubiłam ulewy, zawsze wydawały mi się przyjemne. Może i było wtedy zimno i zazwyczaj do tego wszystkiego wiało, ale uczucie kropel spadających na moje ciało, szczególnie na twarz było dla mnie kojące i odprężające. Dziwne, nie? A jeszcze dziwniejsze jest to, że jeszcze nigdy się nie pochorowałam po tym.
Dzwonek ogłosił koniec lekcji, co mnie uszczęśliwiło, jednak skrzywiłam się na myśl, że czekają mnie jeszcze trzy następne. Chętnie wyszłabym wtedy na dwór i pokręciła się po dziedzińcu szkolnym, ale woźne mnie nie puściłyby i pewnie by się darły, że tylko zostawię za sobą kałuże wody i będą musiały to sprzątać. Nie rozumiem tego, przecież i tak nie mają co robić w tej szkole. Normalnie powinny sprzątać i tym podobne, ale one jedynie siedziały i plotkowały, sterowały dzwonkami, często się spóźniając, zazwyczaj na koniec zajęć i darły się na ludzi, za to, że nie zmienili obuwia. A jak przyszło usiąść na podłodze, bo ławek brak na korytarzu to całe spodnie usyfione.
Zerwałabym się z ostatnich lekcji, ale, jako że miałam reputację grzecznej dziewczynki i porządnej uczennicy nie wypada mi to robić. Westchnęłam i powlokłam się do sali od historii. Następne męczące i nudne czterdzieści pięć minut w moim życiu.
Kolejnego dnia czekałam przed klasą i gadałam z dziewczynami, matematyczka sprawnie otworzyła drzwi i kazała zająć swoje miejsca. Szybko dotarłam do swojej ławki i dokładnie ją obejrzałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy znalazłam pod moim pytaniem czyjąś odpowiedź. „Jestem Kuroko Tetsuya, a ty?”. Myślałam, że zacznę piszczeć z radości, jednak udało mi się utrzymać emocje na wodzy i tylko się uśmiechnęłam. Nie wiedziałam, że ktoś mi odpiszę i szczerzę w to wątpiłam, a tu taka niespodzianka. Od razu zabrałam się za odpisywanie, nie zwracając uwagi na nauczycielkę. O dziwo, chyba nawet nie zauważyła, że nie zajmuję się tym, co potrzeba, a przynajmniej nie czepiała się mnie. Trzymając naostrzony ołówek, zastanawiałam się, czy podać swoje prawdziwe imię. A może bezpieczniej będzie podać swój pseudonim albo coś wymyślić? W końcu napisałam skrót od imienia, przecież nie może mi nic zrobić. „Cześć, jestem Vita. Miło mi cię poznać, Tetsu”.
Następne trzy miesiące pisaliśmy do siebie na ławce. Już po tygodniu była cała zapełniona i musiałam zetrzeć początek, aby coś napisać. Świetnie mi się z nim rozmawiało, jednak niestety, ale zajęcia w tej sali miałam tylko raz dziennie, więc musiałam czekać do następnego na odpowiedź. Zdziwiło mnie to, że żadna osoba, którą się pytałam o to, czy wie, kim jest Kuroko, nie mogła mi odpowiedzieć, bo nikt go nie znał. Zdawało mi się to dziwne, ale stwierdziłam, że może po prostu podał fałszywe imię i nazwisko, co nie zniechęciło mnie do pisania z nim. Mieliśmy dużo wspólnych zainteresowań, dzięki czemu mogliśmy z łatwością nawiązać ciekawą rozmowę.
Pewnie zastanawiacie się, czemu po prostu nie możemy pisać przez portale społecznościowe czy poprzez wymianę numerów telefonów. Sama nie wiem, czemu tak nie zrobiliśmy, może dlatego, że to po prostu jest nudne? W tej epoce można komunikować się w różne sposoby i na naprawdę wielkie odległości. Jednak to dla mnie jest już monotonne, przereklamowane. Możliwe, że potrzebowałam jakiejś odskoczni w swoim życiu. Musiałam poczuć tę niepewność, kiedy zastanawiałam się, czy mi odpisze, czy nie. Adrenalinę, kiedy nie byłam pewna, że nikt oprócz naszej dwójki tego nie czyta. Sama nie wiem, po co to robiłam, nie rozumiałam się. Tak się stało i się nie odstanie. Poza tym zawsze chciałam, by w moim życiu wydarzyło się coś nieszablonowego. Oczywiście w pozytywnym sensie.
Jednak serce zabiło mi szybciej, chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej, wtedy jak na ławce zobaczyłam te dwa słowa. Czy to w ogóle się działo? Czy to możliwe, że nie śnię? Ręce zaczęły mi się trząść, więc zacisnęłam je w pięści i ułożyłam na kolanach. Powoli ogarniała mnie panika, nie wiedziałam co mam z tą sytuacją zrobić. Może nie wydawała się aż tak poważna, ale te wyrazy mnie przeraziły. Nie byłam pewna, co czuję. Strach, niepewność, zmieszanie. A wystarczyły dwa słowa, aby wywołały we mnie takie emocje. „Spotkajmy się”.



Witajcie!
Strasznie przepraszam, że aż tak długo mnie nie było. Chyba to już równy tydzień. Szkoła to zło. Szczególnie, że poza normalną nauką, bierzmowaniem, wzięłam na siebie zbyt dużo nauki dodatkowej. 
W każdym razie po serii wierszy, dzisiaj przychodzę z odnalezionym starym opowiadaniem. Jako, że jest stare i pisałam je chyba jeszcze w podstawówce albo na początku gimnazjum to musiałam przeczytać od nowa i myślałam, że mi brzuch ze śmiechu pęknie. Mój obraz szkoły tutaj jest tak oparty na jedynie nienawiści, że to śmieszne. A bohaterka zachowuje się jak Mary Sue. Ona najlepsza, reszta to przedszkolaki. Dlatego proszę o wzięcie tego z dystansem. Tak na poprawę humoru. 
Oczywiście mamy tutaj gościa specjalnego, Kuroko Tetsuya z Kuroko no Basket. Miło nam go poznać, chociaż już nie pierwszy raz gości na tym blogu. 
Nie wiem czy zauważyliście, ale opowiadanie jest przerwane niczym najprawdziwszy Polsat. Z tego co pamiętam, miało to być dwu częściowe. Pewnie dlatego miałam to w innym folderze. Postanowiłam to dodać w takiej postaci i dać wam wybór. Jeśli wam to starcza, zostawimy to tak, jak jest. A jeśli chcecie poznać ciąg dalszy, to piszcie w komentarzach razem z pomysłami, co się może stać i czemu nikt nie zna Tetsu. Czekam na wasz odzew. 
Jak fajnie jest wrócić.
Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz