wtorek, 7 sierpnia 2018

Pieskie życie

Powiedzieć wam taką małą ciekawostkę? Większość nieszczęść, które spotkały mnie w moim życie, miały swoją przyczynę w postaci Yamiro. Nie żartuję. Wszystko dokładnie obliczyłam, zrobiłam szczegółowe schematy i statystyki. Ponad połowa pecha, jaki się za mną ciągnie ma swoje źródło u bogini. Jak nie chcecie mi wierzyć, to mogę wam kiedyś podrzucić moje notatki. Tym razem wcale nie było inaczej. Miałyśmy za zadanie po prostu zniszczyć jednego ayakashiego. Praca jak każda inna. W najlepszych wypadkach wszystko szło szybko i bezproblemowo. Tym razem jednak było całkowicie na odwrót. Wypełniając przydzieloną nam pracę, nie tylko zabiłyśmy potwora, ale także zrujnowałyśmy pół szkoły i wkurzyłyśmy jednego z tych „lepszych” bogów. Nie, żeby to była wina moja i Katani. W końcu to Yami się z nim uparcie kłóciła. Jednak wyszło, jak wyszło. Moja siostra schowała się jako nietoperz w jakimś zacienionym miejscu i pewnie spała tam do wieczoru. Yamiro jako kotka zapewne znalazła sobie jakieś ciepłe miejsce albo poszła do swojego chłopaka. A w co ja zostałam zamieniona? W psowatocośpodobne. Miałam duże uszy, puszysty ogon i ogólnie wyglądałam jak kłębek białej sierści. Nie był to pierwszy raz, kiedy ktoś postanowił nas tak załatwić. Siedziałam na chodniku i rozmyślałam nad tym, co mam teraz zrobić. Nie weszłabym do domu, bo nie miałam jak go otworzyć. Obeszłabym się bez tego, zamaskowałabym się gdzieś w parku i przespałabym się pod jakimś drzewem. Robiłam tak ostatnimi razami. Jednak był jeden problem. Była zima. Śniegu napadało tyle, że jeśli nikt by nie odśnieżał dróg i chodników, ludzie nie mogliby się nigdzie ruszyć. Poza tym było strasznie zimno, a porywisty wiatr wcale nie pomagał. Całkowicie zrezygnowana postanowiłam spróbować kogoś przekonać do przygarnięcia mnie na ten jeden dzień i noc. Jakbym się odmieniła bądź w czasie bliskim do przemiany uciekłabym z domu i wróciła do swojego. Zaczęłam się, więc rozglądać za moim potencjalnym właścicielem tymczasowym. Po jakimś czasie zobaczyłam idealną do tego osobę. Niewysoki chłopak z błękitnymi włosami i wyrazem twarzy, który na nic nie wskazywał. Jednak nie to mnie do niego przekonało. Po prostu obok niego szedł pies, wyglądający raczej na szczeniaka. Bez żadnego zbędnego wahania podeszłam do nich trochę pokracznym krokiem. Nadal nie mogłam się przyzwyczaić do tego ciała. Cały świat wydawał mi się wtedy taki olbrzymi. Wielki jak facet stojący obok niebieskookiego. Wyglądał jak najwyższa wieża, a mój malutki wzrost jeszcze bardziej się do tego przyczynił. Jednak nie było wtedy odwrotu, inaczej zamarzłabym tam i już się nie rozmroziła. Już trzęsłam się tak bardzo, że ledwo ustawałam na łapach. Zaczęłam piszczeć, skomleć, wyć i szczekać, aby zwrócić sobie na nich uwagę. Ich futrzak podszedł do mnie i zaczął mi się przyglądać, po czym sam szczeknął. Sama nie wiem jak to możliwe, że wydaje dźwięki jak pies, jednak nie rozumiem tego, co mówią inne. Jednak było za zimno na dłuższe rozmyślania, trzeba było działać. I to jak najszybciej.
— Kagami-kun spójrz na tę sunię. — Podniósł mnie na wysokość oczu olbrzyma.
Zaczęłam niepewnie machać ogonem, ale i tak nie było tego za bardzo widać, bo cała się trzęsłam.
— Powinieneś ją zabrać z sobą.
Wszystko jedno, który z was mnie weźmie, tylko błagam, pośpieszcie się.
— To, że przestałem się bać Dwójki, nie oznacza zrobienie z mojego domu jakiegoś schroniska — fuknął. — Jak chcesz, to ty ją sobie weź, Kuroko. Poza tym może mieć już właściciela.
Całkowicie zgadzałam się z gościem. Nie, żebym miała coś do zwierząt, ale po ostatnim zamienieniu Yamiro w kota i trzymaniu ją w mieszkaniu, źle się to skończyło. Jednak wtedy próbowałam z całych sił przekazać mu telepatycznie, aby zrobił dla mnie ten wyjątek i przygarnął mnie do następnego dnia. Rano powinno wszystko wrócić do normy. A przynajmniej miałam taką nadzieję, nie wytrzymywałabym więcej czasu. Szczególnie na ulicy.
— Dobrze wiesz, że mam małe mieszkanie. Poza tym nie mogę przyjąć jeszcze jednego psa. Patrz, jak tej biedaczce jest zimno. Powinieneś się wstydzić Kagami-kun, że nie chcesz jej ugościć w swoim domu. A jeśli ma właściciela, to przecież możemy jutro roznieść ogłoszenia.
Jeśli dobrze pamiętałam, to Kuroko praktycznie mnie wepchnął w duże dłonie Kagamiego. Nie było mi zbytnio wygodnie, ale przynajmniej trochę cieplej. Wtuliłam się i skuliłam, chcąc dostarczyć sobie jak najwięcej ciepła w razie, gdyby chciał mnie jednak tutaj zostawić. Wiedziałam, że miał wyciągnięte przed siebie ręce, trzymając mnie jak najdalej od siebie.
— Kuroko, zabierz tego psa — powiedział słabym głosem.
Podniosłam do góry głowę, zdziwiona jego reakcją. Myślałam, że będzie zły i wkurzony, ale patrząc na niego, wydawało się, że był po prostu wystraszony. Czyżby bał się psów? Przekręciłam lekko głowę na lewą stronę, a prawe ucho oklapło trochę. Zdałam sobie sprawę, że jeśli zdołam go przekonać do wzięcia mnie do swojego domu, to będę miała naprawdę wygodnie u niego. Na pewno nie zaczepiałby mnie, wątpiłam też by miał wielką rodzinę w mieszkaniu. Trzymałby się ode mnie z daleka oraz omijał szerokim łukiem. A jak zniknęłabym, nie szukałby mnie ani płakał. To był idealny kandydat na mojego właściciela. Jedyną przeszkodą było skłonienie go do tego, aby mnie ze sobą wziął.
— Dasz sobie radę — odparł niebieskowłosy.
Sama się zdziwiłam tym, jak Kuroko znikł, jakby rozpłynął się w powietrzu. A sądząc po minie Kagamiego, nie tylko ja byłam zaszokowana. Kiedy w końcu się ogarnęłam po tym dziwnym zjawisku, spojrzałam na chłopaka, który mnie trzymał w swoich dłoniach. Nadal spoglądał na mnie wystraszonym wzrokiem i był strasznie blady. W sumie to szkoda mi go było, bać się psów, a przecież tak często spotyka się je gdziekolwiek by się nie poszło. Wtedy na głowie miałam jednak inny problem. Ludzie, zaraz zostałaby ze mnie kostka lodu. W akcie desperacji zaczęłam skomleć cicho i starać się jak najbardziej wtulić w jego duże dłonie. Chyba tym go w końcu przekonałam do jakiejś reakcji, bo ostrożnie wsadził mnie do swojej torby sportowej, uważając, żebym go czasem nie dotknęła ani tym bardziej nie ugryzła. Ze wstrzymanym tchem powoli zasunął torbę i zostawił tylko niewielką dziurę, żebym mogła oddychać, po czym westchnął ciężko. Czułam, jak ruszył szybkim truchtem i muszę przyznać, że chociaż zapach nie był szczególnie przyjemny, biorąc pod uwagę spocone ubrania, ale przynajmniej było w miarę ciepło, więc raczej nie powinnam narzekać. W końcu ten chłopak ratował mi w tamtym momencie skórę, pomimo tego, że bał się psów. Powinnam mu być wdzięczna, ale tym zajęłabym się, jak wróciłabym do swojej postaci. Podróż wcale nie trwała tak długo, ale mimo wszystko stałam się trochę śpiąca. A jak weszliśmy do mieszkania, a raczej Kagami wszedł i mnie wniósł, to mnie jeszcze bardziej zmorzyło od tego rozkosznego ciepła, ale dzielnie stawiałam temu czoła. Chłopak postawił torbę na ziemi i odsunął w niej suwak. Kiedy wychyliłam głowę z niej, zobaczyłam, jak odsunął się ode mnie na całą długość pokoju i odetchnął z ulgą. Niezgrabnie wyczołgałam się i pięknie zaryłam pyskiem w dywan, gdy moje tylne łapy zaplątały się w sportową koszulkę. Chwilę tak leżałam, dopóki nie stwierdziłam, że warto byłoby się ogarnąć i nie robić z siebie już kompletną idiotkę. Usiadłam i uniosłam swój łepek w górę, by spojrzeć na twarz Kagamiego. Mógłby olbrzym oddać trochę swojego wzrostu w tamtym momencie. Będąc małym psem, odkrywałam świat, tak mi znany z całkiem innej perspektywy i tymczasowo nie bardzo mi się to podobało. Po dłuższej chwili wpatrywania się w siebie nawzajem chłopak tknięty jakimś przeczuciem czy czymś takim, ściągnął z kanapy koc i rzucił go na podłogę pomiędzy nas. Nie do końca wiedziałam, o co mu chodzi, więc cierpliwie czekałam na jakieś wyjaśnienia czy instrukcję co mam robić.
— Będziesz spać tutaj. Ja idę do łazienki się wykąpać i mam nadzieję, że jak wrócę, to nic nie będzie zepsute i grzecznie się położysz. Jutro zrobimy ci parę fotek i rozwiesimy ogłoszenia, może twój właściciel się znajdzie, a jak nie to poszukamy ci kogoś lepszego niż ja. Zrozumiałaś? — odezwał się do mnie.
Pokiwałam głową, co szczerze mówiąc, nieźle go zszokowało, ale otrząsnął się pewnie, myśląc, że mu się przewidziało, po czym wyszedł z pokoju. Bez wahania ułożyłam się na miękkim kocu, opierając pysk na wysuniętych przed siebie przednich łapach. Spojrzałam na duże okno, sama nie wiedziałam, kiedy stało się ciemno, ale czego mogłam się spodziewać, skoro była zima. W tę porę roku przecież o wiele szybciej zapada zmrok. Naprawdę starałam się zasnąć, ale po prostu nie mogłam. Dotychczasowa senność minęła, przez co nie potrafiłam ot, tak zamknąć oczu i usnąć. Nie miałam co robić, więc wpatrywałam się w wyjście z, jak się domyśliłam, salonu. Na korytarzu widać było łunę światła, pewnie z łazienki. Kiedy Kagami z niej wyszedł, zamykając za sobą drzwi i spoglądając czy nic nie napsociłam, ruszył w stronę, jak podejrzewałam, sypialni. Bez namysłu ruszyłam za nim, starając się być jak najszybciej. Dziwne, że nawet się nie skapnął, jak przeszłam między jego nogami. W sumie to zauważył mnie, dopiero gdy zapalił światło i spojrzał przed siebie. Po jego wyrazie twarzy można było wyczytać, że przechodził właśnie zawał i cudem nie wrzeszczał na całe mieszkanie.
— Tak się bawić nie będziemy, mówiłem ci, gdzie masz spać — wydusił w końcu z siebie dosyć słabym głosem.
Ja jedynie stanęłam przy jego dużym łóżku i spojrzałam na niego smutnymi oczętami, aż widać było, jak przełyka ślinę.
— Czemu mi to robisz? I co ja mam z tobą zrobić? — Patrzał na mnie bezradnym wzrokiem. — Raz kozie śmierć, najwyżej jak mnie zagryziesz, to będę straszyć Kuroko jako duch do końca jego życia za to, że zostawił mnie z tobą samego.
Podchodził do mnie strasznie powoli, kuląc się trochę i będąc gotowym do ucieczki bądź chociaż obronienia się jakoś. Ja za to grzecznie siedziałam na swoim miejscu i z niecierpliwością czekałam na jakiś rozwój akcji. Szczerze, to naprawdę chciałam pomóc temu chłopakowi chociaż trochę przezwyciężać nad swoim lękiem. Kiedy dotarł do mnie, ostrożnie się schylił i niepewnie wystawił dłoń w moją stronę. Bez wahania lekko ją polizałam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że byłam tak naprawdę człowiekiem i tak trochę nie wypadałoby tego robić. No cóż, nikt nie musiał o tym wiedzieć. Z czasem zrobił się trochę pewniejszy, gdy zrozumiał, że nie mam zamiaru nic mu zrobić i normalnie mnie głaskał. To było tylko kwestią czasu, kiedy zaczął do mnie mówić jak do innej osoby i miziać mnie za uchem. Przyznam, że to było całkiem przyjemne. Czasami odszczekiwałam mu albo kiwałam głową, dzięki czemu załapaliśmy jako taki kontakt. Nim się obejrzałam, leżałam już na puchatej pościeli i przysypiałam powoli. Niemalże czułam na sobie ciepło bijące z ciała Kagamiego.
Obudziłam się, jak już było jasno na dworze i ziewnęłam głośno. Zaspanym wzrokiem spojrzałam na chłopaka, ale on nadal spał sobie słodko. Mój mózg jak większość z nas z samego rana raczej niezbyt dobrze pracował, a przynajmniej nie na najwyższych obrotach, dlatego dopiero po jakimś czasie skapnęłam się, że coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak. W czasie snu zdążyłam wrócić do swojej normalnej, człowieczej postaci. Jednak najgorsze w tym wszystkich było chyba to, że byłam całkowicie naga. Prawie zabijając się o kołdrę, pognałam do łazienki i szukałam po niej wzrokiem, chociaż jakiegoś skrawka materiału, którym mogłabym się zasłonić. Rzuciłam się na koszulkę, która wisiała na grzejniku i założyłam ją. Nie powiem, ale różnica wzrostu między nami była spora, przez co sięgała ona trochę przed kolana. Opłukałam twarz, starając się zebrać roztrzęsione myśli i obmyślić jak najrozsądniejszy plan, podczas którego nie ucierpiałby nikt z tutaj obecnych. W końcu postanowiłam po cichu się ulotnić, ale coś mi nie wyszło. Kagami już stał na korytarzu w ręku, trzymając nóż kuchenny. Oboje wstrzymaliśmy oddech na swój widok i zamarliśmy w bezruchu.
— Dzięki za przekimanie mnie. — Uśmiechnęłam się niepewnie w jego stronę.
Naprawdę, nie zrozumcie mnie źle. Nie wiedziałam, że Kagami miał tak słabe nerwy i może jakoś inaczej bym to rozegrała, gdybym przewidziała to, że zemdleje. Jednak to chyba nawet lepiej, łatwiej byłoby mu wmówić, że to wszystko to tylko głupi sen, a ja jedynie znalazłam go nieprzytomnego na klatce schodowej i dzięki pomocy życzliwych sąsiadów przytargaliśmy go do jego mieszkania i się nim zajęłam. Dałby się nabrać, co nie? Przynajmniej taką miałam nadzieję, w innych wypadku chyba udusiłabym Yami.



Witajcie!
Pierwsza sprawa, naprawdę nie mogę uwierzyć, że tak szybko rozdają się niezapominajki. Jak szłam spać to było kilka powyżej 1000, a dzisiaj wstaję rano, wchodzę na bloga, żeby dodać posta, a tutaj już ponad 1050. Jesteście genialni. Po prostu kocham was <3
A teraz przejdźmy do opowiadania. Dzisiaj gościmy dwóch cudownych koszykarzy. Przedstawiam wam Taigę Kagamiego i Tetsuyę Kuroko, którzy przybyli prosto z mangi Tadatoshiego Fujimaki pt. Kuroko no Basuke. Ja osobiście oglądałam jedynie anime powstałe na podstawie tworów tegoż pana. Nie mam funduszy na mangi. Chociaż nie, przeczytałam może dwie pierwsze części, bo posiada je moja kochana Mass. W każdym razie mam nadzieję, że osoby, które akurat nie oglądały nie potrzebowały tego do zrozumienia, a jeśli postacie z kolorowymi włosami was zainteresowali, to chętnie polecam sobie obejrzeć nawet parę odcinków w wolnym czasie. 
Już sama nie wiem czy to ja reklamuje różne anime, czy to anime reklamuje mnie.
Do zobaczenia!

2 komentarze:

  1. Haha XD Biedny chłopaczek, teraz nie będzie się bał psów, ale kobiet za to tak xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No miejmy nadzieję, że trauma po tym wydarzeniu mu nie zostanie xd

      Usuń