piątek, 22 lutego 2019

Odwróciłem się na ułamek sekundy, a ciebie już ze mną nie było

Ze skwaszoną miną siedziałem na łóżku, wysłuchując na tyle dostatecznie długiego wykładu na temat wykonywania poleceń lekarza i konsekwencji ignorowania ich, że miałem już dość. Na szczęście kobieta w miarę szybko zorientowała się, że niekoniecznie jej słuchałem, więc westchnęła ciężko i przystąpiła do badań, nadal jednak coś mamrocząc pod nosem. Rozumiałem jej zirytowanie, ale byłem jedynie nastolatkiem i nie miałem zamiaru wylegiwać się w jednym miejscu i się nudzić.
— Wszystko wskazuje na to, że jest w porządku, ale tak jak mówiłam, zostawimy cię jeszcze z jeden dzień na obserwację w razie, gdybyś jednak dostał nawrót. I naprawdę proszę cię, zminimalizuj swoje spacerki. Nie mówię ci tego na złość, tylko dla twojego dobra. I już nie chodzi o następny wstrząs, ale to jest jednak szpital i chodząc sobie po różnych oddziałach, możesz nabawić się jakiegoś gorszego choróbska. Na pewno nie chcesz zostawać tutaj na dłużej. — Posłała mi znaczące spojrzenie, po czym zbierając swoje rzeczy przeszła do kolejnego pacjenta.
Przetarłem twarz dłońmi i wygrzebałem z kieszeni bluzy mój telefon, który pomimo tego, że był raczej nowy, bo miałem go zaledwie od kilku miesięcy, to szkło hartowane na ekranie wyglądało, jakby co najmniej czołg po nim przejechał. To cud, że przez nią jeszcze dotyk działał. Jakoś nigdy nie miałem chęci iść do specjalisty, żeby mi ją wymienił. Na biega napisałem krótkiego SMS-a mamie, żeby następnego dnia jakby do mnie wpadła to, chociażby przyniosła moje ukochane słuchawki. Już miałem ułożyć się wygodnie na poduszce i iść spać skoro nic innego nie miałem co robić, gdy pani doktor zaczęła głośno wzywać pielęgniarki, jednocześnie pochylając się nad jednym z salowych łóżek. W pomieszczeniu zrobił się ruch, ale przez cały hałas przebijał się zdenerwowany głos lekarki, który wydawał polecenia nie do końca dla mnie zrozumiałe. Uniosłem się, próbując coś zobaczyć i na początku uniemożliwiał mi to tłum ludzi zebrany w tamtym miejscu, dopiero gdy kobiety trochę się rozeszły, zapewne by wykonywać rozkazy, mogłem dostrzec osobę, która potrzebowała natychmiastowej pomocy medycznej. Z niedowierzaniem wpatrywałem się w dziewczynkę, która jeszcze niedawno skrycie śmiała się ze mnie i mojej matki. Wydawało mi się, że była nieprzytomna, ale nie wiedziałem co się tam działo. Zamieszanie i krzyki sprawiły, że mimowolnie się skuliłem. Nie mogłem wyjść z szoku, jak nagle tak bardzo pogorszył się jej stan, przecież jeszcze jak wchodziłem do pokoju, to robiła coś na telefonie. Nie tylko ja obserwowałem całe wydarzenie, ale także pozostałe osoby przebywające na tej sali. Wstrzymałem oddech i zacisnąłem dłonie w pięści, żeby nie drżały. Zdezorientowany nie wiedziałem jak mam się zachować, ale powoli zaczynałem wpadać w panikę. Nie znałem jej i tylko czasami na nią przypadkiem spoglądałem, nawet mnie zbytnio nie zainteresowała, ale tak bardzo się o nią bałem, że z ledwością wstrzymywałem się od płaczu. Nie rozumiałem już niczego ani siebie, ani tego, co się stało z dziewczynką. Nawet nie wiedziałem, jak miała na imię. Cała ekipa medyczna wyjechała łóżkiem przez drzwi i zniknęli z mojego wzroku. Nastała taka cisza, że aż piszczała w uszach. Jak sparaliżowany patrzałem w miejsce, gdzie jeszcze przed minutą znajdowała się ta drobna szatynka. Gula w gardle sprawiała, że nie mogłem złapać większego oddechu ani przełknąć ślinę.
Całą noc wpatrywałem się w swoje kolana i zastanawiając się jakim cudem aż tak przejmuję się losem tamtego dziecka. Było mi kompletnie obce, jak większość osób, które mnie otaczają. Więc dlaczego? Myśli wiły się i kotłowały w moim umyśle, przyprawiając mnie o ból głowy. Nie miałem szans na spokojny i długi sen, nawet nie mogłem się zdrzemnąć. Nie zdziwiłem się, więc gdy przyszli rano chłopaki i wzięli mnie za jakieś zombie. Pewnie tak wyglądałem z mocnymi cieniami pod oczami, roztrzepanymi włosami i ogólnie zmęczonych wyglądem.
— Twoja matka się z nami skontaktowała i kazała ci powiedzieć, że dzisiaj nie będzie mogła do ciebie przyjść, bo twoja babcia potrzebowała pomocy, no wiesz, dostać się do kościoła, zrobić obiad i tak dalej. Kazała także przekazać ci to — odezwał się Blathin po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia, jakie na nim zrobiłem.
Rzucił do mnie moje ukochane słuchawki, chciałem je zręcznie złapać, ale nieprzespana noc także wpłynęła na mój czas reakcji, przez co dostałem nimi w twarz. Westchnąłem, odkładając je przy okazji na szafkę obok.
— Stary, co ci się stało? Orzechy znów się odezwały czy co? Zaczynamy się martwić. — Gabriel popatrzał na mnie uważnie i usiadł na stołku, który sobie dostawił z sąsiedniego łóżka.
— Nic mi nie jest, po prostu miałem złą noc i się nie wyspałem. Poza tym jestem zdrów jak rydz czy tam koń, nie pamiętam. Mniejsza z tym. — Przetarłem dłonią oczy, które piekły i bolały, mogąc się założyć, że były przekrwione. Dobrze, że nie widziałem się w lustrze.
— Nic?! Wiesz, jak ty teraz wyglądasz?! Jesteś jak trup!
— Nie krzycz Blai, nie jestem głuchy, tak samo, jak pozostali ludzie, którzy są tutaj. Przecież wie... — Nie dokończyłem swojej wypowiedzi, zrywając się z łóżka, po tym, jak zauważyłem przechodzącą za drzwiami panią doktor.
Nie zważając na to, że prawie się wyjebałem i zaryłem ryjem o podłogę ani na to, że byłem boso, popędziłem za nią. Musiałem dostać odpowiedź na dręczące mnie pytanie. Na szczęście nie odeszła ona zbyt daleko. Rozmawiała z pielęgniarką na korytarzu i przekazała jej jakieś papiery. Podszedłem do nich i nie bacząc na zasady dobrego wychowania, przerwałem im pogawędkę.
— Co z nią? — zapytałem lekko drżącym głosem.
Kobiety spojrzały na mnie zdziwione, jedna z nich odeszła nawet się nie żegnając. Druga za to już miała mi coś powiedzieć, najprawdopodobniej uwagę na temat zachowania lub wyglądu. Nie miałem czasu ani cierpliwość, by wysłuchiwać tego wszystkiego, więc jeszcze zanim wydobyła chociaż jeden dźwięk, zatrzymałem ją.
— Tak wiem, w nie najlepszym jestem stanie, ale co z tą dziewczynką z mojej sali.
Szatynka nerwowo poprawiła okulary i spojrzała na mnie zmieszana, już wtedy zdałem sobie sprawę, że jest źle, nie pomyślałem jednak, że aż tak.
— Powiem ci to tylko dlatego, że cię polubiłam i widać, jak się o nią martwisz, chociaż zobowiązuje mnie tajemnica lekarska. Zmarła w nocy na stole operacyjnym. Brała udział w wypadku samochodowym, ale badania nie wykazały żadnych obrażeń. Miała krwiaka wewnątrzczaszkowego, krew wylała się do mózgu i nie zdążyliśmy jej uratować. Wcześniejsza tomografia głowy nic nie pokazała, więc musiał on powstać później. Przykro mi.
Otwarłem usta, chcąc coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co, więc jedynie wpatrywałem się w lekarkę szeroko rozwartymi oczami. Odrętwiały powoli cofałem się, po czym odwróciłem się i wróciłem do pokoju, gdzie w dalszym ciągu siedzieli moi zdezorientowani przyjaciele. Całkowicie ignorując ich obecność, rzuciłem się na łóżko i zanurzyłem twarz w poduszce. W głowie miałem kompletny zamęt, ale przede wszystkim miałem dość tego wszystkiego. Dlaczego ona? Była tylko osobą uchodzącą za tło, więc co mnie to obchodziło? Po co czułem ten ucisk w piersi, skoro była dla mnie nikim? Czemu zwróciłem na nią większą uwagę dopiero wtedy, gdy na moich oczach umierała?
Krzyknąłem donośnie, chociaż materiał stłumił trochę odgłosy, jakie wydawałem. Zacisnąłem dłonie na włosach, ciągnąc za nie. Spokój, tylko tyle chciałem. Wrócić do domu i znów wpaść w nudną i leniwą rutynę, bez żadnych skomplikowanych myśli i uczuć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz