sobota, 23 listopada 2019

Brak

Brakuje mi kogoś komu nie brakuje mnie
Wpatrzona w wieczne sny nie czuję czasu
Okaleczone serce również nie chce zabliźnić ran
Piasek przesypuje się pomiędzy moimi dłońmi
Ucieka pomiędzy palcami
Nawet nie było punktu kulminacyjnego
Gdy akcja się rozpłynęła pozostawiając gorzki smak
Pozostaje mi być i czekać aż powróci upływ czasu
Zaleczy to co otwarte
Uśmierzy to co bolesne
Zamknie to co się powinno już dawno zamknąć
Gdy w końcu napisze kolejny rozdział
A po poprzednim pozostanie jedynie niemy odgłos jego istnienia
Bo to co najgorsze złamało to co najlepsze
Cała ja to jedna ruina
A on pozostawił zdezorientowaną mnie w niej
Szukam powodów celów przesłań i samej siebie
Bo ja już nie istnieję
Zaginęłam pod gruzami razem z własnym ja

sobota, 16 listopada 2019

Trudy rodzicielstwa, czyli jak wychować i nie dać się zwariować

Wsiadam do auta na miejsce kierowcy i opieram czoło na kierownicy. Słyszę trzask zamykanych drzwi od strony pasażera. Daję sobie chwilę na uspokojenie nerwów, wzdycham głośno i podnoszę głowę, patrząc na swojego syna. Włosy ma mocno potargane, ubrania wymięte, a koszulkę nawet podartą. Z rozciętej wargi nadal powoli wypływała strużka krwi, a podbite oko, nie dość, że spuchnięte, to zaczęło sinieć. Obiektywnie oceniając, wyglądał jak siedem nieszczęść.
— Ja wiem, że źle zrobiłem i w ogóle, ale on mnie sprowokował. Znosiłem, jak mnie wyśmiewał, naprawdę zaciskałem zęby, ale potem zaczął ciebie wyzywać. Gadał same bzdury i nie wytrzymałem. Przywaliłem mu, on mi oddał i zaczęliśmy się szarpać, nie chciałem tego, przepraszam, ale nie mogłem mu pozwolić na to wszystko. Mówił, że zrobisz wszystko za grosze, że przez ciebie tata odszedł, że wyglądasz jak bezdomna i inne gorsze rzeczy. Powinienem zgłosić to nauczycielowi, zignorować go, wiem, ale puściły mi nerwy. Przepraszam. — Zanim zdążyłam się odezwać, zaczął mówić szybko i nieskładnie, że ledwo go zrozumiałam.
Chłopak spuścił głowę i wykręcał sobie ze stresu palce. Adrenalina już z niego zeszła, bo co chwila krzywił się z bólu. Przyglądałam mu się chwilę, a potem znów westchnęłam.
— Posłuchaj mnie, nie wiem, czy cię pochwalić, czy ochrzanić. Nie możesz się wdawać w bójki. Przemoc nie jest rozwiązaniem i ty o tym doskonale wiesz. Jednak nie mogę nie wziąć pod uwagę, z jakiego powodu zacząłeś się bić — powiedziałam zrezygnowana. — Musisz nauczyć się radzić sobie z nim.
— Nie da się, jak się nie odzywam to jeszcze bardziej mnie wkurza — burknął. 
Zaśmiałam się, widząc naburmuszonego dwunastolatka. Wyglądał, jakby się śmiertelnie obraził na cały świat.
— Na każdego jest jakiś sposób. Może, zamiast obijać sobie twarze albo obcesowo go ignorować, zrób coś innego. Na przykład, gdy zacznie cię wyzywać mów mu coś miłego. Jak uczepi się naszej rodziny powiedz, że cieszysz się, że on ma wspaniałą. Zbijesz go tym z tropu, nie będzie wiedział, co odpowiedzieć. W głowie masz coś takiego jak mózg, używaj go czasami. — Poczochrałam jego czarną czuprynę. — Poza tym nie przejmuj się tym, najważniejsze, że ty znasz prawdę. 
— Nie jesteś beznadziejna, jesteś najlepszą kobietą i mamą we wszechświecie, a tata odszedł, bo tak zdecydował i był głupi. — Spojrzał na mnie ze szczerym uśmiechem.
Nie mogłam się powstrzymać i przyciągnęłam go do siebie, ale obolały nastolatek syknął, więc ze śmiechem musiałam go puścić. 
— Dobrze, skoro już wszystko sobie wyjaśniliśmy i mam nadzieję, że nie będę już wzywana przez dyrektorkę szkoły, to ustalmy twój szlaban. Kara cię nie ominie. 
— Mamo! — jęknął zrozpaczony, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem.
Powstrzymałam rozbawienie i starałam się utrzymać poważny wyraz twarzy. Nic nie zaszkodzi trochę się podrażnić z synem i poprawić mu humor. 
— Tygodniowy szlaban na jedzenie brukselki, której tak nie cierpisz. I ani dnia krócej, młody człowieku. Musisz ponosić odpowiedzialność za swoje czyny — powiedziałam twardym tonem.
Potrzebował chwili, żeby przyswoić sobie to, co mu przekazałam. Właśnie przez ten moment wpatrywał się we mnie jak ciele w malowane wrota. Potem jednak podjął grę.
— Chociaż z ciężkim sercem, ale pokornie przyjmę na siebie konsekwencje. — Teatralnym ruchem położył dłoń na klatce piersiowej i pochylił głowę.
— Wracajmy do domu, musimy ci przyłożyć lód do tego lima.
Zaczęliśmy się głośno śmiać, a ja w międzyczasie odpaliłam samochód i wyjechałam ze szkolnego parkingu.