sobota, 29 września 2018

Płatki śniegu

Rozbijały się drodze
Gdy tylko napotkały przeszkody
Raz ogromne drzewo
Sam jego widok przytłaczał śnieżynki
Innym razem to było przezroczyste szkło okien
Całkowicie dla nich niewidoczne
I gdy tak siedziałam na parapecie
Przyszła do mnie mała myśl
Całkiem niepozorna
Ludzie są jak takie płatki śniegu
Niby nic
Szybko przyszła i szybko odejdzie
Jednak ona zakorzeniła się we mnie
Oplotła mój umysł
Nie chciała mnie opuścić
Ludzie są jak śnieżynki
Każdy jest inny
Mały, biały i lśniący
Niby nic
Ale to ludzie targani życiem
Rozbijają się o problemy
Czy te duże
Czy te niewidoczne
I nawet jeśli im się uda
Osiąśc spokojnie na ziemi
Błyszczeć w zimowym słońcu
To i tak przyjdzie wiosna
Roztopi śnieżynki
A one znikną

środa, 26 września 2018

Taniec

Przypatrywałem ci się za każdym razem
Tańczyłaś sunąc po parkiecie
Zwinnie i z gracją, jak liście na wietrze
Całkiem odcięta od rzeczywistości
Jedynie muzyka do ciebie docierała
Przepływała przez ciebie, poruszając twoim ciałem
Ten widok poruszał moje wnętrze
Przyprawiał o szybsze bicie serca
Kochałem cię w każdej możliwej odsłonie
I w balecie uwydatniającym grację
Zmysłowym tango pełnym namiętności
W walcu przepełnionym elegancją
Nawet w tańcach ulicznych byłaś piękna
Jednak przyszedł ten czas
Gdy nadeszły ponure myśli
Niekończący się ciąg pytań
Zastanawiałem się, który taniec jest twoim
Tym prawdziwym i jedynym
Jednak wpadł pomysł uwierający moje serce
One wszystkie były fałszywe
Różne maski naciągnięte na spaczone oblicze
Już nawet miałem się odwrócić
Odejść od kłamstw
Ale spojrzałem ci w oczy
I wiedziałem
To nie aktorstwo tylko rozbudowana osobowość
I wiedziałem
Nie miałem zamiaru już nigdy więcej przestać patrzeć

sobota, 22 września 2018

Mogiła

Zastanawiałam się
Dlaczego ludzie płaczą nad nie swoim losem
Dlaczego ronią łzy nad nie swoją śmiercią
Przecież to ktoś obcy dokończył żywota
Nieznajomy
Znane imię i nazwisko
Czasem wiek wypisany na klepsydrze
Czarny tłum na pogrzebie wyjawi rodzaj zgonu
Ale nieznajomy
Nie znany uśmiech
Nie znane łzy
Zastanawiałam się
Dlaczego szloch roznosi się po cmentarzu
Dlaczego grymas szpeci każdą z twarzy
Nie pojęte dla mnie
Zbyt trudne
Zastanawiałam się, myślałam i wiem
Zrozumiałam dopiero gdy tego doświadczyłam
Tu nie chodzi o zmarłego
Nawet nie o samą śmierć
To ten ciężar spadających łez
Niemy krzyk wołających dusz
Wykrzywione oblicza czarnej masy
To rozpacz osób bliskich
Zalewa falami wszystkich zebranych
Topi w żalu, który rani ich serca
Teraz wiem
Ale chciałabym nie wiedzieć

środa, 19 września 2018

Słońce wyjdzie zza chmur

Chociaż rzucałeś we mnie talerzami,
Chociaż poniżałeś i wyzywałeś,
Chociaż kazałeś odejść.
Nadal czekałam na ten moment,
Gdy zrozumiesz.
Chociaż chciałeś dla mnie dobrze,
Chociaż chciałeś mi dać wolność,
Chociaż chciałeś mi oszczędzić swojego widoku.
Czekałam cierpliwie aż pojmiesz,
Jedynym miejscem, gdzie jest mi dobrze,
Znajduje się jedynie przy twoim boku,
Bo przecież cię kocham moje Słońce.
Nawet jeśli schowasz się teraz za chmurami.
Poczekam.
W końcu zawsze przyjdzie dzień,
Kiedy słońce wyjdzie zza chmur.

poniedziałek, 17 września 2018

Nieznośna pchła

Ciągle powtarzałeś mi w kółko to samo
Budzę się z twoim imieniem co rano
Zawsze przy mnie byłeś
I chociaż brzmi to dość infantylnie
Wierzyłam w każde twoje słowo
Za co dzisiaj płacę bardzo słono
Obiecałeś mi kawałek nieba uchylić
Więc niedługo przed moją pięścią będziesz musiał się schylić
Bo teraz gdy otoczyłam się ciemnością
Zaczęłam wierzyć, że moje życie ocieka samotnością
Pod byle pretekstem mnie odrzuciłeś
Jedynie mnie załamaną po sobie zostawiłeś
Więc nie wracaj do mnie jak nieznośna pchła
Bo na pewno nie chcesz zobaczyć mojego truchła

sobota, 15 września 2018

Dzieci technologii

Dzieci technologii
Chciwie pragnąc więcej
Łakomie patrząc na bogactwa
Zazdrość wyżera wnętrza
Gniew emanuje dookoła
Używki, uzależnienia
Wiążą, splatają grubym sznurem
Boleśnie ocierając skórę
Patrzę na nich
Nie z żalem
Nie z pogardą
Patrzę ze smutkiem
Rozpaczą
Kiedy to się stało
Kiedy zaczęło
Nie walić
Nie upadać
Ale budować gruby mur
Odcinając uczucia
Ukrywając w bezpiecznej sferze
Patrzę i widzę
Głęboko myśląc
Czy oni też zobaczą

wtorek, 11 września 2018

Liście

Nasza dwójka jest jak te liście.
Wirujemy na podmuchach wiatru,
Raz opadając prawie całkiem na ziemię,
A raz wznosząc się wysoko w niebo.
Zbliżamy się do siebie,
Aby chwilę później się rozdzielić.
Nasza miłość jest bardzo podobna.
Jak te prądy powietrza,
Silna i mocna,
Czasami słabnąca.
Zazwyczaj dająca się pokonać przeszkodą,
Zmuszona omijać budynki,
Ale nieraz niszcząca bariery na jej drodze,
Łamiąca drzewa i zrywająca dachy.
Problem w tym, że tylko ja się staram.
Nieodwzajemnione uczucie.
Upadamy,
Gdy ty ranisz mnie słowem, gestem, odmową.
Wznosimy,
Gdy ja pomimo tego się nie poddaję.
Tylko ile jeszcze wytrzymam?
Ile zdołam utrzymać twojej ignorancji?
Czuję się jak Atlas, który trzyma świat na swych barkach.
Tak ja na ramionach mam naszą miłość.
Moją miłość.
Niech mi jednak ktoś odpowie,
Nawet ty moje kochanie.
Ile jeszcze będę stać, zanim upadnę?

poniedziałek, 10 września 2018

Nowy dom, czyli o tym, jak rudy kocur się schował i nie chciał wyjść

Witajcie!
Może nikogo to nie interesuje albo przeciwnie, znajduje się duszyczka, która zainteresowała się tym, co dzieje się z Jedynką, rudym kocurkiem, którego ogłoszenie razem ze zdjęciami dodałam razem z krótkim opowiadaniem Przygarnij kropka albo raczej przygarnij kotka.
Oficjalnie ogłaszam, że właśnie ten słodziak znalazł nowy dom i to nawet w tej samej miejscowości, co mieszkam. Jednak wcale nie było to takie łatwe, jak się może wydawać.
Szczególnie że kot zwiał.
Zaczęło się od tego, że Vita jako rasowy włóczykij, gdy tylko nadarzyła okazja, zabrała swoje manatki i dwójkę dzieci, Toffika i Figę tak swoją drogą, może ktoś ich pamięta, pojechała sobie do siostry. Tyle ją widziano w domu aż do samego wieczora.
W czasie gdy zapewne leżałam sobie wygodnie rozłożona na kanapie i oglądałam Mam Talent, moja mama ugościła w naszym domu dalszą sąsiadkę, która bez zapowiedzi przyszła do nas po kota. Co prawda już wcześniej wiedzieliśmy, że jednego przygarnie, ale dnia swoich odwiedzin nie określiła. Razem ze swoimi dziećmi, wybrała kota praktycznie już na wstępie. I już chciała wracać do siebie, gdy moja mama, na szczęście, zorientowała się, że wzięli nie tego kota, co mogli. W sensie są albo raczej były u nas cztery koty, w tym trzy na wydanie i jeden miał zostać jako mój przyjaciel. No i akurat chcieli porwać tego mojego. Oczywiście jako bezinteresowna przyjaciółka i babcia mojego kochanego Vanisha (oczywiście tak samo kocham pozostałe wnuki, w końcu jako babcia nie mogę faworyzować, jednak cichym szeptem mogę dodać, że to właśnie Vanish jako jedyny przychodzi do mnie, nawet jeśli nie jest głodny), specjalnie poszłabym do sąsiadki, wyjaśniając całą sprawę, ale jednak lepiej, że nie musiałam tego robić.
Mama, mając na uwadze moje prośby, rozkazy, a wręcz groźby, szybko zabrała Vanisha i zaproponowała właśnie Jedynkę, który jest podobny z wyglądu. Tylko pojawiły się małe komplikacje.
Kot rozpłynął się w powietrzu. Dosłownie znikł. Szukali go po całym podwórku. Nie przychodził ani na wołanie zwyczajowego kici kici, ani na tymczasowe imię, nawet na potrząsanie pudełka z suchą karmą. Jednak namierzyli w końcu zbiega, a ten został zabrany do nowego domu.
Najlepsze w całej tej historii, którą swoją drogą usłyszałam dopiero, kiedy przy karmieniu kotów następnego dnia szukałam Jedynki, który został już oddany, jest to, że ten sam kocur podczas, gdy wszyscy zawzięcie go szukali, on spał w ogródku wylegiwując się na słońcu pomiędzy kwiatami.
Podsumowując całe zajście, Vanish siedzi sobie grzecznie u nas, Jedynek, który pewnie już nie jest Jedynkiem, znalazł dom, który zapewni mu opiekę, a do tego jest niedaleko, a pozostałe koty także mają się bardzo dobrze, na przykład Trójka, która aktualnie nie jest Trójką, ale nie ma jeszcze imienia, mieszka u mojej przyjaciółki Mass i spędza czas w towarzystwie innych kotów.
Tak więc waleczne pokolenie dzieci Luci przeżyło i pokonało trudności, a teraz żyją o wiele szczęśliwiej, niż się na to zapowiadało.
Jako, że w tym poście nie ma żadnego opowiadania ani wiersza, postanowiłam dodać go do moich Niezapomnianych Historii, gdzie na pewno się wpasuje.
Do zobaczenia wkrótce!

niedziela, 9 września 2018

Kogo zniszczyłeś

Hej, patrz na mnie.
Widzisz to?
Na pewno widzisz.
Ciemnie wory pod oczami na bladej cerze,
Wystające kości, na których opina się skóra,
Przekrwione oczy z mętnym spojrzeniem,
Zniszczone  potargane włosy wypadające garściami,
Szpetne strupy biegnące podłużnie po mych przedramionach.
Na pewno czujesz strach widząc mnie.
Jak wrzeszczę i krzyczę zdzierając gardło,
Resztkami paznokci rozdrapuje rany,
Łzy ciekną po moim wykrzywionym obliczu.
Wyglądam, zachowuje się i czuje jak dzikie zwierzę.
Spłoszone, skrzywdzone i zagonione w kąt.
Złapane, uwięzione i porzucone.
Hej, spójrz na mnie.
Patrz na mnie!
Widzisz?
Na pewno widzisz to kim się stałem,
Co ze mnie pozostało.
Staczam się coraz szybciej.
Jeszcze trochę.
Jeszcze trochę i roztrzaskam się o dno.
Zostanie ze mnie tylko krwawa plama.
Hej, patrz na mnie.
Patrz na to co stworzyłeś,
Albo raczej kogo zniszczyłeś.

piątek, 7 września 2018

Spójrz na mnie

Hej, spójrz na mnie.
Widzisz jak moje płatki
Lśnią w kroplach porannej rosy?
Hej, zobacz mnie.
Dotknij moich liści,
Otoczę swym zapachem całego ciebie.
Hej, uratuj mnie.
Okryj mnie przed nagłym mrozem,
Ukryj przed wielkimi potworami,
Schowaj przed zarazą, która niszczy mnie od środka.
Hej, widzisz mnie?

środa, 5 września 2018

Rysy jak linie papilarne

Dusza ugięła się pod naporem ciężaru,
Nie tylko jej problemów i uczuć
Żywiona przez kłamstwa i zdrady.
Pękła i rozsypała się na kawałki.
I nawet jeśli się ją poskleja,
To nadal pozostaną rysy,
Które niczym linie papilarne.
Na zawsze będą wyjątkowe.

poniedziałek, 3 września 2018

Przygarnij kropka albo raczej przygarnij kotka

Świat wydawał się dziwny, wręcz nieznajomy. Jakby wylądowała na całkowicie innej planecie. Znikły zapamiętane okolice, a zastąpiły je obce krajobrazy. Wszystko przytłaczało i nachalnie napierało na biedną kotkę. Nie mogła się odnaleźć, w ogóle nie wiedziała, gdzie się znajduje, a co najważniejsze, gdzie jej dom. Zagubionym wzrokiem wypatrywała czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc, ale wszystko dookoła, widoki, a nawet zapachy, były nieznane i przerażające.
Jednak musiała oponować ogarniającą ją panikę, rozpacz i dezorientacje. Musiała sobie poradzić, w końcu była kotem. Indywidualistką i samowystarczalną jednostką. Priorytetem było znaleźć jakieś schronienie, pomimo ciepłego okresu, noce nadal bywały zbyt chłodne. A najgorsze były deszcze albo raczej huragany, ulewy, burze, wichury. Woda spadająca z nieba ziębiła zmarznięte ciało, moczyła doszczętnie futro, zmywała zapachy, zmniejszała widoczność i utrudniała poruszanie się. Kolejną sprawą do załatwienia było pożywienie. Z tym trzeba było się o wiele więcej nabiegać.
Dała radę, może to było zrządzenie losu lub zwykłe szczęście w nieszczęściu, może nawet i to, i to, ale trafiła wręcz idealnie. Ciepła rodzina zapewniająca pewniejsze jedzenie niż polowanie na myszy i jaszczurki, a tym bardziej pomniejsze ptaki. Z dachem nad głową też nie było większego problemu, stodoła, szopki, jak i garaże były dla niej łatwodostępne, w końcu z tak niedużym i smukłym ciałem wcisnęłaby się wszędzie. Do wyboru do koloru.
Żyło się pięknie, możliwe, że nawet lepiej niż wcześniej. Ludzie nie próbowali na siłę udomawiać jej dziką duszę. Nie potrzebowała kokard wy wiązanych na szyi, żeby czuć od nich troskę i opiekę, jaką nią obdarzali. Nawet dali jej imię. Do tego nie była sama, w pobliżu kręciło się dużo przyjaciół, z którymi spędzała czas, gdy akurat ludzi nie było na dworze. Szczególnie czarny kocur dotrzymywał jej towarzystwa. Praktycznie wszędzie chodzili razem. Prawdopodobnie także i on trafił do tego dziwnego świata.
Czas leciał, dzień ustępował nocy, a noc dniu. I tak na okrągło. Robiło się cieplej, mogła przyjemnie wygrzewać się w promieniach słońca. Z ludźmi dogadywała się coraz lepiej, mieli nawet swój sekretny kod. Gdy była głodna, wskakiwała na parapet i miała pewność, że niedługo ktoś wyjdzie nasypać karmy do miski albo chociaż pogłaszcze po grzbiecie i podrapie za uchem. W zamian za pomoc często pilnowała, kto przychodzi do nich i z jakimi zamiarami, wyłapywała także podstępne myszy, a jaszczurki, które na zbyt wiele sobie pozwalały, kończyły jako jej zabawki.
Przyszedł także czas, gdy Lucia, bo tak ją nazywano, urodziła potomstwo. Zdrowe, ładne, zapowiadające dobrą przyszłość pokolenia. Pozwalała ludziom zbliżać się do jej worka z wiórami, który uznała za najlepsze miejsce do okocenia się, ponieważ im ufała. W końcu jej pomogli, jak niby mogliby teraz skrzywdzić jej dzieci.
Cała piątka kociąt rosła jak na drożdżach. Nim się wszyscy obejrzeli, już powoli każde z nich otwierało oczy. Chociaż wykarmienie takiej gromady nie było dla niej czymś łatwym, to starała się, jak tylko mogła, żeby być najlepszą matką. Działała, jak instynkt jej podpowiadał. Dawała sobie radę, w końcu była kotem. Potrafiła przegonić nieznaną kotkę, o którą była zazdrosna, to mogła też wychować dzieci.
Tego dnia, gdy właśnie wracała do domu, żeby nakarmić dzieci, nie przewidziała, że może jej się coś stać. A stało. Podczas gdy powolnie przechodziła na drugą stronę ulicy, jej ostatnią prostą, żeby dostać się do domu, potrącił ją samochód. Zapewne rozpędzony, bo przecież zrobili nową nawierzchnię drogi, a do tego trzeba było się spieszyć, bo był dzień targowy. Siła uderzenia sprawiła, że zmarła praktycznie na miejscu. Nie wiadomo czy cierpiała, a jeśli tak, to, jak długo. Nie wiadomo, kto to zrobił, bo nawet nie pomyślał o tym, żeby zatrzymać się po zabiciu jakiegoś tam dachowca. Zwykłą wyrzuconą przybłędę.
Widok, jaki została jej ludzka rodzina, po tym, jak wyszła na dwór, wyciskał im łzy z oczu. Niemy krzyk rozrywał ich wrażliwe i zrozpaczone dusze.
Jednak czasu nie da się cofnąć, musieli myśleć nad przyszłością, bo właśnie tak oto zostali sami z piątką części, jakie pozostały po Luci.
Życie poza znajomym od urodzenia workiem z wiórami wydawało się dziwne dla pięciu zaledwie dwutygodniowych kłębków puchu, które dopiero otwierały oczy. Strzykawki nie przypominały miękkich sutków matki, a mleko także inaczej smakowało.
Walczyły cały czas, szły w kierunku życia, żeby jak najszybciej odejść od granicy. Chociaż bardziej stawiały nieporadne kroki albo nawet pełzły. Jednak byli kotami, pokoleniem pochodzącym od Luci. Samo to wymagało od nich przeżycia w tym samym dziwnym świecie, w jakim znalazła się ich matka. Mieli o tyle szczęścia, że nie zostali sami, że dano im choćby szanse.
Przeżyli. Cała piątka.
Tak właśnie do dziś dnia, mimo wielu przeszkód i utrudnień żyją. Już prawie trzy miesiące albo raczej dopiero trzy miesiące.
Przeżyli w tym dziwnym świecie.



Witajcie!
Dzisiaj przyszłam do was nie tylko z krótkim opowiadaniem, głównie ten post jest przeznaczony ogłoszeniu, a to krótkie opowiadanie miało za zadanie wyjaśnić całą historię z tym związaną. 
Poszukuje dobrej duszyczki, która będzie miała nie tylko możliwość, ale także kompetencje przygarnąć małego kotka. Chodzi mi bardziej o to, że nie chcę oddać go komuś, kto po tym jak dorośnie będzie miał go w dupie albo wyrzuci gdzieś do rowu czy w lesie. To ma być przyjaciel, a nie zachcianka.



 Kociak aktualnie nie ma imienia, chociaż nazywamy go Jeden, żeby wiedzieć o którego kota nam chodzi. Oczywiście imię do zmienienia i tak na nie nie reaguje zbytnio. Jest to kocurek, który niedługo będzie miał trzy miesiące, urodził się dokładnie 13 czerwca 2018 roku. To zwykły dachowiec, ale czyż nie dachowce są najbardziej niezwykłe?

 Wygląda jak na załączonych zdjęciach, czyli umaszczenie rudo-białe, oczy (boże, jaki to kolor xd) zielono-żółto-brązowe, chociaż możliwe, że się jeszcze troszkę zmieni. Różowy nos, białe wąsy i mięciusie futerko. Tak, jak wspomniałam dachowiec, więc wyrośnie jak każde inne tego typu koty. Nie będzie jakoś szczególnie wielki, ani szczególnie mały.










 Co do charakteru, to jest to nadal kociak, potrzebuje uwagi albo chociażby towarzysza do zabaw. Aktualnie przebywa na dworze, więc jeśli ktoś chciałby zabrać go do domu musiałby go nauczyć robić do kuwety, jednakże jest to młody kociak, więc jeszcze wszystkiego da się nauczyć czy odrobinie cierpliwości. Załatwia się w górce piachu jaki nam pozostał po wykopaniu dołu na szambo, więc nie powinno być aż tak źle c; Jest on chyba tym najspokojniejszym z rodzeństwa, przynajmniej tak mi się wydaje. Toleruje każdego człowieka, dorosłych jak i dzieci, do tego inne koty i psy (jeśli nie szczekają i nie ganiają go). Lubi być mizianym wtedy kiedy on tego chce, a ogół trzyma się bardziej na uboczu (przynajmniej w porównaniu do jego brata, który momentami mi włazi pod nogi).

Kociak wydaje się być w pełni zdrowy, nie ma biegunki czy wymiotów ani nic podobnego. Jednakże nie był u weterynarza, więc zdałoby się z nim do takowego przejść. Chcę mu znaleźć dobry dom, głównie dlatego, że ja sama nie jestem w stanie utrzymać go przy takim zwierzyńcu, jaki już posiadam. Trzy psy, dwa szczury i cztery koty to jednak dużo, szczególnie, że w domu jeszcze jest szynszyl, myszoskoczek i akwarium rybek. Nie jestem w stanie finansowo zapewnić mu jak najlepszej opieki, szczególnie medycznej, dlatego poszukuje kogoś, kto będzie w stanie przygarnąć kociaka.
Wszystkich zainteresowanych, którzy mają pytania bądź zdecydowali się na jego adopcję, zapraszam do komentarzy pod tym postem albo na email martasu.com@gmail.com
Mam nadzieję, że ktoś pokocha takiego słodziaka.










Jeszcze jedna sprawa, dzisiaj rozpoczął się rok szkolny. Podejrzewam, że raczej niewielu się z tego cieszy. Jednak życzę wszystkim, żeby nauczyciele nie męczyli, nie było wam nudno na lekcjach, każdy zdał do następnej klasy. Pocieszajmy się odliczaniem do przerwy świątecznej c;


sobota, 1 września 2018

Koniczyna

Witajcie!
Dzisiaj przyszłam z czymś innym. Jako, że opowiadanie jest w trakcie pisania i nawet jeśli zdążyłabym z nim do końca dnia to w dalszym ciągu nie mam do niego zdjęć, także pokażę wam inną odsłonę mojej twórczości. 
Nazywam to wierszami, chociaż używam tego sformułowania tylko dlatego, że jest łatwiej. Dla mnie to nie poezja, a myśli i uczucia ujęte w ładne i krótkie słowa. Wszystkie utwory tego typu nie są czerpane z pomysłów i weny, są one czystymi emocjami niekoniecznie ubranymi w czyste słowa. Dlatego, że łączą się z ważnymi dla mnie momentami cała seria tych wierszy jest zatytułowana jako Różowy Goździk, które znaczy m.in. pamiętam o tobie, czekaj na mnie.
Mogłabym dodawać to na innym blogu, jednak za dużo roboty by z tym było, a do tego nie chcę rozdzielać moich czytelników. 
W końcu Niezapominajki, Różowy Goździk, Niezapomniane historie to nadal części tej samej mnie. 
Gdy będą pojawiać się posty z wierszami nie będę pisać za długich notek albo nawet w ogóle ich nie będzie. Nie chcę zaburzać nastrój, żebyście mogli poczuć krzyk uczuć w nich zawartych. 
Do zobaczenia!



Moje życie jest jak łąka pełna kwiatów,
Jestem jednym z nich — koniczyną.
Nikt mnie nie zauważa wśród tłumu,
Bo jestem zbyt zwyczajna.
Chciałabym być jak maki,
Które widać już z daleka.
Bądź jak chabry,
Szlachetnie narodzone.
Albo mlecze,
wesoły symbol lata.
Nawet stokrotki choć zwyczajne,
Są przyjemne i kochane.
A mnie, choć pokrzywą nie jestem,
Każdy zawsze szeroko omija.