poniedziałek, 29 października 2018

Niewysłany drugi list

18 czerwca naszego roku

Kochany Dziadku,

doskonale zdajesz sobie sprawę, że kocham cię najbardziej na świecie, więc chyba nie muszę ci to pisać na początku listu. Jednak wolę się upewnić, więc ci o tym przypominam. Tak profilaktycznie.
Pisząc ten list do ciebie, który oczywiście nie dostaniesz w swoje dłonie, mam łzy w oczach i ledwo wytrzymuję, żeby się nie rozpłakać. Przyszło mi na wspominki, kiedy to powinnam teraz siedzieć przy twoim łóżku i dodawać ci sił i wsparcia. Doskonale zdaję sobie sprawę, że na starość twój organizm zaczyna siadać, przez co coraz częściej jeździmy z tobą do lekarza, ale nie znaczy to, że już teraz musisz mówić nam wszystkim, że niedługo umrzesz i musimy się na to przygotować. Dziadku, masz walczyć, a nie rezygnować na samym początku i już wykupywać działkę na cmentarzu.
Pamiętam, jak często mnie wspierałeś, gdy miałam gorsze dni albo coś po prostu mnie załamało. Najbardziej ceniłam to, że nigdy nie dopytywałeś, o co chodzi, a czasami nawet miałam wrażenie, że nawet jeśli nic ci nie mówię, to masz pojęcie o wszystkim, co się dzieje u mnie w życiu. Z jednej strony może się wydawać to dosyć przerażające, ale w gruncie rzeczy to nawet cieszyłam się, że jednak nie miałeś mnie głęboko gdzieś, zdając się na moich rodziców, którzy szczerze mówiąc, nawet nie są dla mnie namiastką ciebie.
Zawdzięczam ci naprawdę wiele, zaczynając od zwykłych umiejętności jak dla przykładu gotowanie, swoją drogą uwielbiam twój rosół, który jest zrobiony na bazie warzyw i mięsa, a do tego jest dobrze doprawiony, a nie to, co mamy, który jest mdły i chyba daje kostkę rosołową, idąc przez coś bardziej skomplikowanego, jak zajmowanie się całym gospodarstwem domowym, a kończąc na poradach względem uczuć i pokazanie odpowiednich wzorców i autorytetów.
Naprawdę żal mi, że musiałeś sprzedać cały swój dobytek, kiedy twoje ciało nie dawało rady już zajmować się zwierzętami, ziemią, jak i domem. Próbowałam przekonać rodziców do przeprowadzenia się do ciebie, a nie na odwrót, ale oni za bardzo się trzymają swojej pracy w biurze i szpitalu, stwierdzili, że nie opłacalne byłoby to działanie, a tak to jeszcze są pieniądze ze sprzedaży. Szkoda, że nie urodziłam się trochę wcześniej, może jakbym była wtedy pełnoletnia, pomogłabym ci z tym wszystkim i nie musiałbyś porzucać miejsca, w którym się wychowałeś. Wiem, jak wielki ból sprawiło ci pożegnanie się i oddanie kluczy jakiemuś dosyć młodemu mężczyźnie, który postanowił kupić gospodarstwo. Zauważyłam, jak bardzo nie możesz dopasować się do mieszkania w mieście, tym bardziej w apartamentowcu. Zdecydowanie brakowało ci zwykłego wyjścia na świeże powietrze albo spaceru po lasach i łąkach. Wiesz, dlatego tak często zabierałam cię do parku, bo tam mogliśmy mieć mierne zastępstwo dzikiej natury. Zdążyłeś się zapewne zorientować w moich działaniach. Zawsze byłeś bystry i szybko orientowałeś się w nowej sytuacji.
Pamiętam także, jak bardzo często opowiadałeś mi o czasach powojennych. Jak było ciężko i jak wiele osób zginęło. Zawsze uśmiechałam się, jak na koniec rozmowy, mówiłeś, że ludzie teraz mają życie jak w raju, a nadal narzekają albo jak za młodu musiałeś zapieprzać w polu, a teraz to tylko w tej elektronice siedzą wszyscy. Wychowałeś mnie na patriotę dziadku i dziękuję ci za to.
Zdecydowanie to ty zaszczepiłeś we mnie zamiłowanie do książek i starej muzyki, a także niechodzenie na skróty. Myślę, że to właśnie dzięki twojemu wychowaniu nie przechodziłam okresu dorastania na popijawach, paleniu i próbowaniu wbić się w popularność rówieśników, jak to w tych czasach robi większa część młodzieży. Tak, wydaje mi się, że to właśnie dzięki tobie nie odwalało mi tak.
Chociaż szanowałam twoją starodawność, to czasami mnie ona irytowała niezwykle. Dla przykładu nienawidziłam tego, jak ciągle wmawiałeś mi, że powinnam co najmniej co niedzielę chodzić do kościoła i się modlić, nie przyjmowałeś do wiadomości, że ja wierzę w Boga, ale już niekoniecznie w sam Kościół i te wszystkie obrzędy.
Wiesz, łzy skapują mi na papier i rozmazują niezaschnięty do końca tusz długopisu, ale czuję, że nie napisałam ci wszystkiego, co chciałam. Tylko że nie potrafię zebrać myśli i ciągle się rozpraszam. Jest tak wiele rzeczy, które powinnam ci przekazać, ale nie umiem je nawet ubrać w słowa. Wydaje mi się, że cokolwiek bym nie napisała to i tak byłoby za mało. Szczególnie teraz, gdy twoje odejście z naszego świata wydaje się bliższe niż kiedykolwiek wcześniej. Nie chcę cię tracić, bo ty jako jedyny w pełni mnie znasz, może nawet czytasz mi w myślach. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem ci wdzięczna za to, co dla mnie robisz. Nie wiem jak ci podziękować i jedyne, co jestem w stanie zrobić to wspierać cię i dodawać ci walecznego ducha, tak jak ty to robiłeś, gdy wątpiłam w siebie. Obiecuję być z tobą, nawet do samego końca, chociaż szczerze nie pragnę, żeby on nastąpił.
Wspominałam na początku, że nie dostaniesz tego listu w swoje ręce, na których odbiły się lata ciężkiej pracy. To prawda, piszę list, żeby wyzbyć się uczuć, które mi jedynie przeszkadzają i mącą w głowie. Nie chcę cię martwić moimi kłopotami, gdy to właśnie teraz powinieneś dbać jedynie o swoje zdrowie. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do pełni sił i jeszcze nie raz postanowisz wybrać się ze mną, chociażby na spacer.

Ciągle kochająca wnuczka

P.S. Obiecuję ci, że jak tylko będę w stanie, to odkupię twój dom i zajmę się nim należycie, wiem, ile on dla ciebie znaczył. A jeśli mi się nie uda, to stworzę nowe gospodarstwo, które ci będzie przypominać dobre czasy z rodziną, o których tak często mi opowiadałeś. Masz moje słowo, że zabiorę cię tam, więc walcz dziadku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz