poniedziałek, 10 września 2018

Nowy dom, czyli o tym, jak rudy kocur się schował i nie chciał wyjść

Witajcie!
Może nikogo to nie interesuje albo przeciwnie, znajduje się duszyczka, która zainteresowała się tym, co dzieje się z Jedynką, rudym kocurkiem, którego ogłoszenie razem ze zdjęciami dodałam razem z krótkim opowiadaniem Przygarnij kropka albo raczej przygarnij kotka.
Oficjalnie ogłaszam, że właśnie ten słodziak znalazł nowy dom i to nawet w tej samej miejscowości, co mieszkam. Jednak wcale nie było to takie łatwe, jak się może wydawać.
Szczególnie że kot zwiał.
Zaczęło się od tego, że Vita jako rasowy włóczykij, gdy tylko nadarzyła okazja, zabrała swoje manatki i dwójkę dzieci, Toffika i Figę tak swoją drogą, może ktoś ich pamięta, pojechała sobie do siostry. Tyle ją widziano w domu aż do samego wieczora.
W czasie gdy zapewne leżałam sobie wygodnie rozłożona na kanapie i oglądałam Mam Talent, moja mama ugościła w naszym domu dalszą sąsiadkę, która bez zapowiedzi przyszła do nas po kota. Co prawda już wcześniej wiedzieliśmy, że jednego przygarnie, ale dnia swoich odwiedzin nie określiła. Razem ze swoimi dziećmi, wybrała kota praktycznie już na wstępie. I już chciała wracać do siebie, gdy moja mama, na szczęście, zorientowała się, że wzięli nie tego kota, co mogli. W sensie są albo raczej były u nas cztery koty, w tym trzy na wydanie i jeden miał zostać jako mój przyjaciel. No i akurat chcieli porwać tego mojego. Oczywiście jako bezinteresowna przyjaciółka i babcia mojego kochanego Vanisha (oczywiście tak samo kocham pozostałe wnuki, w końcu jako babcia nie mogę faworyzować, jednak cichym szeptem mogę dodać, że to właśnie Vanish jako jedyny przychodzi do mnie, nawet jeśli nie jest głodny), specjalnie poszłabym do sąsiadki, wyjaśniając całą sprawę, ale jednak lepiej, że nie musiałam tego robić.
Mama, mając na uwadze moje prośby, rozkazy, a wręcz groźby, szybko zabrała Vanisha i zaproponowała właśnie Jedynkę, który jest podobny z wyglądu. Tylko pojawiły się małe komplikacje.
Kot rozpłynął się w powietrzu. Dosłownie znikł. Szukali go po całym podwórku. Nie przychodził ani na wołanie zwyczajowego kici kici, ani na tymczasowe imię, nawet na potrząsanie pudełka z suchą karmą. Jednak namierzyli w końcu zbiega, a ten został zabrany do nowego domu.
Najlepsze w całej tej historii, którą swoją drogą usłyszałam dopiero, kiedy przy karmieniu kotów następnego dnia szukałam Jedynki, który został już oddany, jest to, że ten sam kocur podczas, gdy wszyscy zawzięcie go szukali, on spał w ogródku wylegiwując się na słońcu pomiędzy kwiatami.
Podsumowując całe zajście, Vanish siedzi sobie grzecznie u nas, Jedynek, który pewnie już nie jest Jedynkiem, znalazł dom, który zapewni mu opiekę, a do tego jest niedaleko, a pozostałe koty także mają się bardzo dobrze, na przykład Trójka, która aktualnie nie jest Trójką, ale nie ma jeszcze imienia, mieszka u mojej przyjaciółki Mass i spędza czas w towarzystwie innych kotów.
Tak więc waleczne pokolenie dzieci Luci przeżyło i pokonało trudności, a teraz żyją o wiele szczęśliwiej, niż się na to zapowiadało.
Jako, że w tym poście nie ma żadnego opowiadania ani wiersza, postanowiłam dodać go do moich Niezapomnianych Historii, gdzie na pewno się wpasuje.
Do zobaczenia wkrótce!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz