piątek, 24 sierpnia 2018

Rezerwa

Roześmiana skakałam na kawałku wolnej przestrzeni w pokoju, który został improwizowanym parkietem. Dałam się ponieść muzyce, wielkie głośniki powodowały, że wszystko dookoła się trzęsło. Ludzie wokół także sprawiali wrażenie, jakby nie wiedzieli, co się dzieje, ale jednak poruszali się w rytm głośnych dźwięków. Za oknami było jeszcze jasno, ale ciemne rolety dawały efekt półmroku, dzięki czemu widać było kolorowe kropki światła wirujące na ścianach i suficie. Jedynie dosyć wczesna godzina ratowała nas od wezwania policji przez sąsiadów. Obróciłam się, jednocześnie przeczesując włosy i próbując je chociaż trochę ogarnąć, a mój wzrok padł na osobę samotnie siedzącą na kanapie. Gdy zwróciła ona na mnie swoją uwagę, pokazałam jej język, ale ruszyłam w jej kierunku, śmiejąc się głośno. Rzuciłam się na sofę, nogi położyłam na podłokietniku, a głowę oparłam na kolanach chłopaka. Przyspieszony oddech i szaleńczo bijące serce nie przeszkadzało mi w tym, żeby się do niego uśmiechnąć. Zdawało się, że w ogóle nie interesował się tym, co robię i tylko pił coś z plastikowego kubka.
— Co to? — spytałam, wskazując podbródkiem na picie.
— Spokojnie, to tylko cola. Moja kochana przyjaciółka zabroniła mi pić alkoholu bez naprawdę mocnego argumentu — odparł i podetknął mi naczynie pod usta.
Bez wahania napiłam się z niego, pragnienie po męczącym tańcu dało o sobie znać. Szczególnie jak przez lekką duchotę w domu człowiek pocił się o wiele bardziej niż normalnie.
— A chwaliłeś się już jej, że tak długo trzymasz się jej prośby? — Podłożyłam ręce pod głowę, żeby było mi wygodniej.
— Tak się składa, że jest jednocześnie jubilatką tej imprezy, więc nie chciałem jej zawracać głowy takimi drobnostkami.
— To chyba twój szczęśliwy dzień, ponieważ znalazła ona trochę czasu dla swojego najlepszego przyjaciela. Chyba należy ci się nagroda za to, co nie? — Podciągnęłam się i usiadłam na kolanach chłopaka, po czym mocno go przytuliłam.
— Wszystkiego najlepszego, moja ty siedemnastko — szepnął mi na ucho, a w jego tonie zabrzmiała nutka rozbawienia.
Poczochrał mi moje włosy i roześmiał się głośno. Z Lethieniem znałam się tak praktycznie od przedszkola, ale dopiero od liceum, gdy jako jedyni z gimnazjalnej klasy trafiliśmy znowu do jednej, zaczęliśmy ze sobą częściej rozmawiać. Z czasem czuliśmy się w naszym towarzystwie tak naturalnie i nieskrępowani, że z łatwością otwarliśmy się na siebie nawzajem. Bez problemu przeszliśmy na poziom najlepszych przyjaciół, szczególnie że złapaliśmy wspólny język.
Wtuliłam głowę w jego szyję i odetchnęłam głęboko, mnąc palcami lewej dłoni jego sweter, który dostał ode mnie pod choinkę na święta. Było mi tak wygodnie i jakoś nie miałam zamiaru tego zmieniać, a Lethien nie miał raczej nic przeciwko, bo jedynie objął mnie w pasie. Nie było to niczym nowym czy zaskakującym, bo często tak po prostu się przytulaliśmy. Byłam zwolennikiem wszelakich czułości, a nie miałam wtedy chłopaka.
— Jak nikogo nie znajdę w przyszłości, to zostaniesz moim mężem, co nie? — odezwałam się nagle, nieszczególnie myśląc nad tym, co powiedziałam.
— Jasne kotku, dla ciebie wszystko. Jako twój przyjaciel mogę nawet się z tobą ożenić w przyszłości.
Tylko tyle mi wystarczało, trochę uwagi i ciepła.

Wpatrywałam się w mojego chłopaka wielkimi oczami, chociaż już wtedy straciłam prawo do nazywania go tak, skoro zerwał ze mną. Przez moment mój umysł jakby przestał pracować, nie przyjmował do siebie tej informacji. Gorszym było jednak gdy już ona się przyswoiła. Dłonie zaczęły mi się trząść i musiałam zacisnąć je w pięści, żeby to jako tako zamaskować. Przygryzłam dolną wargę i starałam się zbytnio nie pokazywać tego, jak mną to wstrząsnęło. To nie tak, że kochałam go tą jedyną, romantyczną miłością. Już dawno przekonaliśmy się, że to ogromne uczucie znikło. Cała fascynacja i wzajemne zainteresowanie ustąpiło i pozostało samo przyzwyczajenie. Kochałam go, to prawda, ale tylko jako przyjaciela. Mogłam mu ufać, zwierzać się i być pewną, że mi zawsze pomoże. Moglibyśmy znów wrócić do tego, co było przed naszym związkiem, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że będzie chciał się odsunąć ode mnie. Chyba to najbardziej mnie przerażało. Bałam się samotności, pomimo tego, że miałam wiele innych bliskich mi osób. Moja rodzina, znajomi, już nie wspominając o mojej kochanej paczce. Mass, Jami i Nirv nigdy mnie nie opuściły i nawet odległość licząca wiele kilometrów nie mogła nas powstrzymać od częstych spotkań. Jednakże w dalszym ciągu przerażała mnie myśl, że zostanę sama. Za bardzo uzależniłam się od ciepła drugiej osoby, która bez zbędnych pytań było gotowa udostępnić mi swoje ramiona. Zawsze i wszędzie.
Z trudem lekko i trochę smutno uśmiechnęłam się, po czym zbliżyłam się do niego i po raz ostatni pocałowałam go. Odwróciłam się do niego plecami, by nie patrzeć na niego i na zdrętwiałych nogach ruszyłam do sypialni, gdzie zaczęłam pakować do walizki wszystkie swoje najważniejsze rzeczy. Usilnie starałam się nie myśleć o tej sytuacji i jedynie skupić na porządnym układaniu ubrań w bagażu. Gdy z niepewnością zamknęłam za sobą drzwi od mieszkania, oparłam się o nie i z niemałymi trudnościami przełknęłam ślinę i westchnęłam ciężko.
Nie wiem jakim cudem udało mi się dostać na przystanek autobusowy o tym drżącym ciele. Jednak gdy zostałam sama, coś we mnie pękło. Osunęłam się na ziemię i skuliłam pod ścianą, podciągnęłam jedno kolano do siebie i objęłam je rękoma, jednocześnie opierając na nim czoło. Nie płakałam, nie potrafiłam, ale czułam się rozdarta. Nie wiedziałam co robić i jedynym rozsądnym wyjściem pozostało mi odwiedzenie rodziców na wsi.
Siedziałam tak, gdy nagle kątem oka spostrzegłam ruch. Delikatnie uniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka, który usiadł zaraz obok mnie i patrzał się przed siebie. Minęło tak wiele czasu, ale w dalszym ciągu byłam w stanie rozpoznać kto to. Musiałam przyznać, że się zmienił, ale nadal miał te swoje dłuższe, lekko czarne włosy i charakterystyczne rysy twarzy. Zamarłam, nie odzywając się i nie ruszając, jakbym bała się go spłoszyć.
— To jak kotku, bierzemy ten ślub co nie? — Słysząc jego głos, mimowolnie się wzdrygnęłam.
Dopiero po chwili zrozumiałam, co on do mnie powiedział, po czym zaczęłam się śmiać. Tak po prostu, bez względu, że jeszcze niedawno chciało mi się płakać. Bez wahania zbliżyłam się do Lethiena i usiadłam mu na kolanach, po czym wtuliłam się w niego. Chłopak posłał mi rozbawiony uśmieszek i objął mocno.
— Wychodzi na to, że chyba tak — mruknęłam w jego szyję.
Tak, zdecydowanie wystarczało mi ciepło drugiego człowieka, którego kocham.



Witajcie Kochani!
Pomysł na to opowiadanie dała mi Mass, co prawda nie całość, a jedynie wytłumaczyła zasady zostania rezerwą, ale niesamowicie mnie to zainspirowało, za co serdecznie dziękuję. 
Zbliża się rok szkolny, zapewne większość czytelników nadal uczęszczających do szkół może niekoniecznie się z tego cieszy. Ja sama czuję, że będzie ciężko to wszystko poogarniać. Mimo to jednak jest parę rzeczy, dla których jednak wrócę do szkoły. 
Wam wszystkim życzę powodzenia, dotrwania do następnych wakacji, a przede wszystkim zdania do następnej klasy, najlepiej bez poprawek. Dacie radę, Kochani!
Jeszcze jedna sprawa, zbliżamy się do dodania już dwudziestu opowiadań. Dzięki wam, naprawdę wytrwałam w regularnym dodawaniu z czego jestem naprawdę dumna, bo zawsze mam z tym problem po jakimś czasie. Z tej okazji chciałabym zrobić coś. Sami zdecydujcie. Macie trzy opcje do wybrania.

1. Specjalny shot, na styl tego na tysiąc rozdanych niezapominajek;
2. Odpowiem na wszystkie pytania zadane w komentarzach;
3. Podajcie swoją sugestię;

Oczywiście czekam na odpowiedź w komentarzach.
Do zobaczenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz